Prawo
ulicy, a kodeks ustalony przez władzę bardzo się od siebie różnią. Jednak są
sytuacje, że trzeba pewne reguły nagiąć, aby osiągnąć wskazany cel, który jest
słuszny.
Znacie
ten schemat, kiedy jedno studio robi dobrą grę, a potem wszyscy starają się powtórzyć
z lepszym lub gorszym skutkiem swoją wersję. Na nasze szczęście są tacy, którzy
wiedzą jak się do tego zabrać, aby wilk był syty i owca cała. Początkowo Śpiące Pieski (tł. własne) miały być
trzecią częścią True Crime. Gra została anulowana przez Activion, a w 2011 r.
grę przejął Square-Enix. Niestety, nie przejęli samej marki, dlatego musieli
zmienić tytuł.
W
ostatnim czasie zacząłem ciągnąć na blogu produkcje o tematyce kryminalnej i
dziś kontynuuję ten trend grą Sleeping
Dogs wydaną przez Square-Enix / Eidos w 2012 r.
Łabędzi śpiew
W Sleeping Dogs wcielamy się w działającego pod przykrywką policjanta,
Wei Shena, którego zadaniem jest rozbicie Sun On Yee. Kampanię zaczynamy mocnym
wstępem, który uświadamia, że nie jest to świat rodem z Gta, a dżungla, gdzie
przeżyje tylko ten kto jest silniejszy i bardziej sprytny. Na samym
początku gry autorzy przygotowali mały turtial
czyli naukę poruszania się, itp. System walki, który omówię nieco później
zrobił na mnie dobre wrażenie (choć zajeżdża Batmanem). Fabuła jest
interesująca, a wstawki w języku chińskim dodały pewnej świeżości do
przerywników filmowych.
W sumie wszystko co zobaczyłem wnosiło do gry coś
nowego i niepowtarzalnego. Sytuacja może się zmienić dopiero, gdy Sega
zdecyduje się wydać Yakuze na Pc, ale
na razie brak konkurencji. Przez całą grę robimy za chłopca na posyłki,
działając na dwóch frontach. Dostajemy zdania od policji i z lokalnego
półświatka. Wszystkie te aktywności można podsumować zwrotem: przynieś, zanieś,
pozamiataj, lecz zlecenia, które trzeba wykonać są na tyle dobrze
zaprojektowane, że tego się nie odczuwa. Dodam jeszcze, że przerywniki filmowe
zostały świetnie wyreżyserowane przez co
czułem się tak, jakbym oglądał dobry film.
Miasto
tysiąca neonów
Hong Kong, w którym dane
jest nam spędzić parędziesiąt godzin gry robi solidne wrażenie. Z każdej strony
ukazuje się inny świat. Możemy zobaczyć ciekawe kontrasty między głównymi, a
bocznymi ulicami, które są wyraźnie inne. Całe dzielnice są jedyne w swoim
rodzaju. Ruch w mieście jest różny, zależnie dokąd się pojedzie, a to sprawia,
że czuje się tętniącą życiem metropolię. Samych przechodniów też nie brakuje,
więc mamy kompletny obraz Hong Kongu.
Kolejną wartą wspomnienia rzeczą są pory
dnia i to, jak miasto prezentuje się w dzień i nocą, co wpływa znacząco na
klimat produkcji. Mapa świata w grze jest dość duża, przez co poruszanie się na
piechotę jest bez sensu. Podobnie jak w innych tytułach tego typu, poruszamy
się samochodami, motorami, skuterami i tu pewna nowość (przynajmniej dla mnie)
autobusami. Jeśli jednak ktoś nie lubi tracić czasu na jazdę, może skorzystać z
taksówki.
A jak zdobywamy auta? Możemy je oczywiście kupić. Samochody, które mamy do dyspozycji nie są licencjonowane, przez co będą jedynie przypominać swoje pierwowzory. Zanim przejdę do rozgrywki, parę słów o modelu jazdy i przesiadaniu się między autami. System prowadzania jest arkaidowy (zręcznościowy), więc można zaszaleć bez najmniejszego problemu, nawet jeśli jeździ się jak łamaga.
A jak zdobywamy auta? Możemy je oczywiście kupić. Samochody, które mamy do dyspozycji nie są licencjonowane, przez co będą jedynie przypominać swoje pierwowzory. Zanim przejdę do rozgrywki, parę słów o modelu jazdy i przesiadaniu się między autami. System prowadzania jest arkaidowy (zręcznościowy), więc można zaszaleć bez najmniejszego problemu, nawet jeśli jeździ się jak łamaga.
A co do kwestii przesiadania, możemy robić to
tradycyjnie lub w locie. Gdy tylko zbliżymy się do innego jadącego pojazdu,
klikamy "A", następnie grzybek do przodu i skaczemy na samochód, gdy tylko strzałka będzie zielona (grałem na padzie od xboxa). Niby nic, taki mały akcent, a cieszy, że wprowadzono coś nowego.
Jesteś
jednym z nich
Godzinny mijają, a
wątek główny jak i aktywności poboczne zaskakują swoimi propozycjami: wyścigi,
drobne przysługi, walki kogutów czy w końcu moje ulubione karaoke. Sporo rzeczy,
które uprzyjemniają naszą przygodę na sam szczyt Sun On Yee. W ciągu całej
kampanii zbieramy punkty reputacji u czterech grup, no nie do końca. W jednym
przypadku zbieramy jedynie nefrytowe figurki skradzione z kolekcji naszego byłego
mistrza sztuk walki, który uczył Weia.
Kiedy tylko uda się je "odnaleźć"
możemy w zamian nauczyć się nowych ciosów. Gdy już jesteśmy przy systemie walki,
to warto co nieco powiedzieć na jej temat. Rozgrywkę dzielimy na walkę wręcz (z
wykorzystaniem białej broni i ryb) i z bronią palną. Gdy dochodzi do
przysłowiowej mordobitki walka dość mocno zaczyna przypominać nie tyle te z
Nietoperka, co poczciwe bijatyki.
To prawda, że daleko im do Tekkena czy Mortala, ale widać, że twórcy mocno się inspirowali tego typu klimatami. Warto jeszcze dodać, że w czasie potyczek możemy wykorzystać elementy otoczenia do całkowitego unieszkodliwienia przeciwników. Dzięki temu dostajemy bonus do ataku. Początkowo bijemy się ze zwykłymi pachołkami, lecz potem dochodzą "tarany", czyli coś ala sumo. Trochę jest z nimi zachodu, bo nie można ich za bardzo schwytać, aby powalić na ziemię, ale na szczęście da się z nimi uporać, gdy się wie jak. Generalnie walka wręcz nie jest trudna, może z paroma wyjątkami. Jednak nie było misji, która zatrzymałaby mnie na dłużej.
To prawda, że daleko im do Tekkena czy Mortala, ale widać, że twórcy mocno się inspirowali tego typu klimatami. Warto jeszcze dodać, że w czasie potyczek możemy wykorzystać elementy otoczenia do całkowitego unieszkodliwienia przeciwników. Dzięki temu dostajemy bonus do ataku. Początkowo bijemy się ze zwykłymi pachołkami, lecz potem dochodzą "tarany", czyli coś ala sumo. Trochę jest z nimi zachodu, bo nie można ich za bardzo schwytać, aby powalić na ziemię, ale na szczęście da się z nimi uporać, gdy się wie jak. Generalnie walka wręcz nie jest trudna, może z paroma wyjątkami. Jednak nie było misji, która zatrzymałaby mnie na dłużej.
A teraz przejdźmy do drugiej części, czyli strzelanin. Są one dość rzadkie i gnata, bądź karabin zdobywamy lub dostajemy przed samą potyczką. Musicie wiedzieć, że w grze jest domyślnie ustawione wspomaganie w celowaniu (nawet gdy gramy na klawiaturze z myszką). A jak wygląda taka wymiana ognia w praktyce? No tu nie ma żadnych rewelacji, bo ukrywamy się za osłonami i czekamy na dogodny moment, aby pozbyć się wroga.
Czy warto kupić Sleeping Dogs? Mimo swoich lat, gra wciąż dobrze wygląda. Ma naprawdę dobry klimat, jak i fabułę z wyrazistymi bohaterami. Protagonista nie jest jednoosobową armią, która pozbywa się wszystkiego na swojej drodze, a następnie opowiada jakiegoś suchara, jak gdyby nigdy nic. Przeżywa to co czuje i ma wątpliwości, innymi słowy jest to bohater z krwi i kości, a nie jakaś wydmuszka.
Czy
już w to graliście? A może sięgnięcie po ten tytuł? Napiszcie jak odbieracie
tego typu produkcje.
No i nie zapomnijcie
kliknąć niebieskiego guzika z łapką w górę i napiszcie coś, chętnie podyskutuję
z wami :D
Ciekawa gra. Dobrze się zapowiada. Czytam aktualnie książkę kryminalną, której cała akcja toczy się w świecie kontrolowanym przez kryminalistów. Mocne opisy. PS. A to karaoke to takie zadanie, że musisz śpiewać?
OdpowiedzUsuńKiedy wybieramy się karaoke musimy za pomocą klawiszy: w,s sterować strzałką. Wybieramy linie na której jest fragment piosenki (pokazany w postaci prostokąta), jeśli strzałka jest na złej linii nie zaliczamy tej mini gry.
Usuń