Baczność
szeregowy! Koniec tego spania, czas zrobić z ciebie prawdziwego mężczyznę! A
teraz padnij na ziemię i zrób trzy serie pompek!
Zapewne
każdy z was oglądał kiedyś filmy z Rambo czy Brucem Willisem, gdzie wrogowie
padają jak muchy, a na końcu każdego filmu, (w których wielbi się USA) bohaterowie
odlatują ku zachodowi słońca, a w tle eksploduje wszystko co widać. Schemat ten
dominował w filmach lat 80 i 90-tych.
Devolver
Digital złożyło w 2015 r. hołd temu
kiczowi, wydając Broforce. Zanim
jeszcze przejdę do komentowania samej produkcji dodam, że czuć tu starą Contrę.
Ci z was, którzy mieli okazję ograć ten kultowy tytuł, mają teraz możliwość
zmierzyć się z jego duchowym spadkobiercą.
Pamiętałem
to jakoś inaczej...
Tak jak wspominałem
wyżej mamy tu powrót do przeszłości z tego też powodu, że Broforce jest strzelaniną, która nie tylko nawiązuje do klasyki
jedynie mechanikami. Wystarczy jeden rzut oka na piksele wielkości pięści, aby
doznać wrażenia, że włączyło się już wiekową grę.
Styl audiowizualny jest mocno inspirowany 16-bitowymi grami. Przez całą produkcję idziemy w prawo niszcząc wszystko, co nam stanie na drodze. Pod względem rozgrywki nie mam się specjalnie czego czepiać, bo rozwałka i efekty są naprawdę dobrze wykonane. Niestety, na tym się kończy to co dobre, bo mimo tego, że można grę przejść solo, to łatwo się do niej zniechęcić.
Styl audiowizualny jest mocno inspirowany 16-bitowymi grami. Przez całą produkcję idziemy w prawo niszcząc wszystko, co nam stanie na drodze. Pod względem rozgrywki nie mam się specjalnie czego czepiać, bo rozwałka i efekty są naprawdę dobrze wykonane. Niestety, na tym się kończy to co dobre, bo mimo tego, że można grę przejść solo, to łatwo się do niej zniechęcić.
Poziom
za poziomem, a końca nie widać
Bratnia
siła (tł. Broforce) polega na jak
najszybszym przejściu poszczególnych map, gdzie na końcu czeka na nas
"smutny pan" czyli szatan. W trakcie walki możemy podobnie jak w Wormsach
rozwalić całą mapę, no może z wyjątkiem obszaru tuż pod flagą Stanów, która ma
metalowe podłoże.
W grze działa "loteria", która przydziela postacie na danym poziomie np. Rambro lub Brominator (wszystkie postacie mają przedrostek "bro" od brother - brat). W czasie każdej rundy trafiamy na jeńców, których możemy uwolnić, dzięki czemu pozyskujemy nowych "braci" i jedno życie. Każdy "Bro-" posiada własną broń i specjalny rodzaj ataku.
W grze działa "loteria", która przydziela postacie na danym poziomie np. Rambro lub Brominator (wszystkie postacie mają przedrostek "bro" od brother - brat). W czasie każdej rundy trafiamy na jeńców, których możemy uwolnić, dzięki czemu pozyskujemy nowych "braci" i jedno życie. Każdy "Bro-" posiada własną broń i specjalny rodzaj ataku.
A teraz wyjaśnię o co
chodzi z losowaniem. Po każdej stracie życia dostajemy przypadkowego "Bro-" i zależnie od tego, kto
to będzie, walka potoczy się łatwo, ewentualnie zmieni się w mordęgę. Powodem
tego jest fakt, że dany zawodnik będzie miał broń białą lub palną z bardzo małym
zasięgiem, która bardziej przeszkadza, niż pomagała w walce. Zaznaczę też, że w
całej grze nie można wybrać sobie dowolnej postaci, nawet tej, którą akurat w
danej rundzie odblokowaliśmy.
Ale wielkie bydle!
Na początku walczymy
włącznie przeciw ludziom. Później dochodzą także obcy, ale nie będę psuł wam
zabawy, choć zapewne już się domyślacie o kogo chodzi. Co kilka rund trzeba
rozprawić się z bossem. Tutaj dopiero dotkliwie odczułem fakt, że nie mogę
dobrać sobie odpowiedniego "Bro-" i muszę walczyć takim zawodnikiem,
który akurat się trafi, a jego ataki nie zadają żadnych obrażeń przeciwnikowi,
bo np. strzela granatami, które odbijają się od wroga i nie robią mu krzywdy.
Na szczęście szefowie są prości.
Wystarczy chwila zastanowienia i strategia sama przychodzi do głowy, więc tragedii nie ma. Nim przejdę do podsumowania dodam parę słów o trybie sieciowym, w którym możemy grać ze znajomymi. No, tutaj sytuacja zmienia się o 180 stopni. Rozgrywka daje wtedy radość i dużo śmiechu, lecz jeśli zechcecie zagrać solo, to się lepiej zastanówcie.
Wystarczy chwila zastanowienia i strategia sama przychodzi do głowy, więc tragedii nie ma. Nim przejdę do podsumowania dodam parę słów o trybie sieciowym, w którym możemy grać ze znajomymi. No, tutaj sytuacja zmienia się o 180 stopni. Rozgrywka daje wtedy radość i dużo śmiechu, lecz jeśli zechcecie zagrać solo, to się lepiej zastanówcie.
Czy warto kupić Broforce? Tak jak pisałem wyżej,
dla samotnych wilków nic tam nie ma. Mimo, że na początku poczują się jakby
znowu grali na starym Nesie, to zaraz otrząsną się z tego stanu i rzucą tę
produkcję.
A jakie są wasze wrażenia
z tego tytułu? Gracie ze znajomymi, czy może pasuje wam taka rozwałka solo?
Nie
zapomnijcie o lajkach :D Jak zwykle chętnie podyskutuję z wami w komentarzach.
Widzę Panie Piotrek że tutaj prowadzisz ciekawego bloga growego, choć IMHO troszkę za mało tu retro - czy byłaby możliwość w najbliższym czasie na reckę ciekawego szpila na ośmio- lub szesnasto- bitowca ?
OdpowiedzUsuńOwszem można. W planach miałem Donkey Kong Country Tropical Freeze na Wii U, a potem coś na nes lub snes, albo inne retro.
UsuńMam dość sporo konsol i przez to ponowne włączenie jakieś gry na takie powiedzmy Ps2 robię raz na kwartał. Nie chcę robić na jakiejś większy przestój, a czasami się tak zdarza. Aby być na bieżąco możesz polubić mojego Fb lub dać suba na blogu :D
UsuńNo i gra gitara ;)
UsuńPrzepraszam, że to tyle trwało, ale już opublikowałem obiecaną recenzję.
Usuń