Potrzebuję
samochodu...
W rozpoczynającym się roku
zacznijmy od w miarę młodego tytułu Mad Max, który został wydany na konsole 7. i 8. generacji, a także na Pc.
Wydawcą gry jest oczywiście Warner Bros Interactive Entertainment. Na początek
nakreślę z czym będziemy mieć do czynienia. Zacznijmy od tego, że mamy tu
mozaikę najróżniejszych mechanik z innych produkcji. Spośród nich walki mają
najwięcej świeżości. W czasie bijatyk będziemy najczęściej bić się na pięści
jak rasowy "Batman", lecz to nie wszystko. Autorzy wprowadzili dodatkowo
pewne urozmaicenie w postaci białej broni, którą też będziemy używać. Rzadko,
ale jednak za sprawą Maxa sięgniemy też po broń palną. Jest też druga arena
walk na pustkowiach, tam moi drodzy będzie dominował Magnum Opus. Tak nazywa Max swój samochód, w którym przemieszcza
się i toczy potyczki z licznymi przeciwnikami. Gdy zaczniemy podróżować po
pustkowiach, pierwsze co nam się rzuci w oczy to straszaki, które spełniają kilka funkcji. Pierwszą z nich jest
oznaczenie wpływów Scrotusa. Drugim ich
zadaniem jest podwyższanie poziomu zagrożenia w danym regionie przez wyżej
wymienionego, a dokładnie przez jego ludzi. Dalej możemy trafić na garnizony,
które trzeba wyczyścić jak w Far cry 3. Gdy tylko to zrobimy,
dana baza zostanie automatycznie zasiedlona przez sojuszników. Tak z grubsza prezentuje
się gra. Spokojnie zaraz rozwinę wszystko ze szczegółami.
Na
drodze gniewu!
Zacznijmy więc zgodnie
z tradycją od fabuły. Tytułowy Szalony Max szuka spokoju i to
pokrywa się z treścią ostatniego filmu o nim. Jednakże sama gra nie jest oparta
na żadnym z filmów o Maxie, a jedynie luźno do nich nawiązuje. Głównym
antagonistą w grze jest nie kto inny, jak syn Nieśmiertelnego Joe, no i tu się kończą powiązania z ostatnim filmem.
Zdaję sobie sprawę, że to dość spory skrót, lecz gdybym dodał więcej to
dowiedzielibyście się wszystkich najważniejszych faktów z kampanii, a dużo to ich
tam nie ma.
Idź
w stronę słońca.
Skupmy się więc na
rozgrywce, bo na niej cała produkcja stoi. Świat po którym będziemy jeździć
podzielony jest na sektory. W każdym z nich rządzi inna frakcja, no nie do
końca jest to prawda, bo jest kilka obszarów, które są neutralne. Na początku
gry spotykamy Chuma, który jest mechanikiem samochodowym. Dla tych co nie mieli
wcześniej styczności ze światem Mad Maxa dodam, że panuje tam kult
samochodów i jest to swojego rodzaju religia. W oczach Chuma główny bohater
jest wybrańcem, którego nazywa świętym. W czasie gry samochód nasz ulega
licznym zniszczeniom w walkach i wtedy gdy w czasie jazdy spadamy na niżej
położony obszar. Aby naprawić auto musimy się zatrzymać, ale wtedy
jesteśmy narażeni na atak jednego z
patroli z Czarnego Miasta. Brzmi
znajomo?, a powinno! Far Cry 3 znowu się kłania.
Zapomniałbym dodać, że straszaki
warto niszczyć i nie w celu o jakim pisałem wyżej, ale po to aby odblokowywać
ulepszenia do naszej bryki. W grze mamy też zapożyczenia od rpgów, a są to
wspomniane perki. Dotyczy to nie tylko Magnum
Opus, ale i samego Maxa. Samochód można tuningować za wewnętrzną walutę, czyli za złom, który
zbieramy w obozach wrogów, ale i w specjalnych obszarach zwanymi
"Miejscami poszukiwań".
Niestety, aby odblokować pozostałe upgrade'y
musimy wykonywać przymusowe zadania i zmniejszać poziom zagrożenia. Sytuacja ma
się tak samo z Maxem, ale z tą różnicą, że aby odblokować jego pasywne
umiejętności musimy zbierać żetony, które zdobywamy za wyzwania. Gdy tylko to
zrobimy odnajdujemy Griffa, a jest to tajemniczy jegomość, który pojawia się
randomowo na mapie świata. Mówiłem już, że świat kręci się wokół samochodów, to
teraz parę słów o modelu jazdy. W Mad Maxsie mamy do bólu zręcznościowy model jazdy. Niestety
jadąc nie możemy się przewrócić nawet gdybyśmy się bardzo starali to zrobić, bo
samochód cały czas zaprzecza prawom fizyki. Teren, po którym będziemy jeździć
przez większość gry, czyli 99% czasu, to otwarte przestrzenie. Jak dla mnie to
duży plus, bo możemy trzymać cały czas nogę na gazie. W warsztacie będziemy
mogli między innymi dodać sobie nitro i ulepszyć silniki: na początku v6, a
potem v8. No i będzie też możliwa zmiana podwozia, opon itp. co odczuwalnie
zmieni na lepsze wrażenia z jazdy. Niestety, muszę włożyć łyżkę dziegciu do tej
beczki miodu. W czasie kampanii odbędziemy kilka wyścigów, lecz tylko jeden z
nich zapadnie wam w pamięć! Odbędzie się on w Czarnym mieście, gdzie wytyczono
tradycyjną trasę! A co w tym niezwykłego?, a to że jest wąska i to bardzo. Ten etap
napsuje nam dużo krwi.
Hej
ho, hej ho, do skupu, by się szło.
A
teraz co nieco, o obozach wroga. Czy będzie trudne je znaleźć? A co z obroną
takiej bazy? Wszystko po kolei, gdy tylko znajdziemy się w pobliżu terenu wroga
włączy się obrona przedpola, a będą to między innymi snajperzy, wieżyczki z
pociskami i miotacz ognia, który zablokuje wejście. No tak, zapomniałem napisać
jaką broń ma zamontowany samochód. Pierwszym i najczęściej używanym przeze mnie
był harpun. Co słyszę?, Just Cuse 3? Macie rację dokładnie tak jest. Dzięki tej
broni niszczymy wieżyczki lub bramy o słabej konstrukcji. Ostrze broni wbija
się w dany obiekt a następnie trzeba odjechać w spiskiem opon, aby go wyrwać.
Jeśli się nam to uda, przechodzimy do walki pieszej wewnątrz obozu, ale jeśli
nie wyrobimy się w czasie i pasek alarmu się zapełni, obrońcy dostaną bonus do
siły. Sytuacja może być jeszcze inna, gdy zajedziemy od tyłu garnizonu i znajdziemy
tajne przejście.
W
ciągu całej gry nie spotkamy żadnych potworów, jedynie ludzi, którzy będą się
rozróżnić wyglądem i umiejętnościami, ale jest to mniejszość. Co niektórzy przeciwnicy
będą wpadać w szał i wtedy należy zrobić unik, choć są i wyjątki. Już pędzę z
wyjaśnieniami. Mad Max w czasie walki sam może wejść w tryb berserka jeśli
tylko dokona odpowiedniej serii ciosów. Gdy tylko to się stanie, możemy
zignorować szał wrogów i dać im przysłowiowo po buzi. Jednak nie oszukujmy się,
cała walka sprowadza się do wypatrywania ostrzeżenia w postaci litery
"Y", tak grałem na padzie od xboxa. Obóz zdobywany, gdy tylko
zniszczymy cysterny z benzyną lub pokonamy obrońców. Obozy dzielą się ze
względu na poziomy trudności i w skali opisywanej liczbą czaszek, mogą mieć ich
najwyżej pięć. No i tu przeżyłem rozczarowanie, największe i z pozoru najtrudniejsze
miejsca nie stanowiły żadnego wyzwania. Co prawda w miejscach tych "na pocieszenie" był Ogar czyli
boss, ale no cóż powiedzieć, zwykły worek do bicia to był. Wystarczyło tylko
zrobić unik po jego szarży, szybko doskoczyć do niego i zacząć boksowanie.
Zadanie
o tak! O nie, warunek konieczny... Żal z wodorostem!
Przejdźmy teraz do
największej bolączki Mad Maxa. Grindowanie, czyli
powtarzanie tej samej czynności w celu uzyskania pożądanych rzeczy. Prawdziwa
zmora w tej produkcji. Gra powinna oferować przynajmniej minimalny ekwipunek,
który pozwoli przejść płynie kampanię dla jednego gracza. Pierwszy raz odczułem
to, gdy musiałem zdobyć szpon, czyli harpun. W tym celu trzeba było zniszczyć
konwój. Boleśnie odczułem różnice i fakt, że zrobiłem wszystkie zadania
łączenie z pobocznymi i nic to nie dało. Avalanche Studio wyraźnie dało do
zrozumienia, że musimy zapoznać się ze wszystkimi atrakcjami i wymaksować nasz
samochód ile się da.
W takiej sytuacji zacząłem sprawdzać, co muszę odblokować,
a gdy to zrobiłem, to oblano mnie wiadrem zimnej wody i to po raz drugi. Po
przedostaniu się do sektorów na drugiej połowie mapy, czyli w okolice Czarnego
miasta, pojawili się tam potężniejsi wrogowie, którzy przerobili Magnum Opus w konserwę. W tej sytuacji
mogłem zrobić tylko jedno, wrócić na startowe mapy i tam dalej mozolnie wykonywać
aktywności poboczne. Kolejną bezsensowną decyzją twórców były warunki do
odblokowania zadania głównego. Najczęściej chodziło o ulepszenie twierdzy
lokalnego przywódcy danego terenu. Polegało to na zdobyciu planu itp. z wyznaczonego
obozu chłopców z Czarnego Miasta. Gdy tylko to zrobiłem budowałem np.
"stację benzynową" dzięki temu jak tylko znalazłem się w jego bazie,
samochód był automatycznie tankowany. Na sam koniec wspomnę jeszcze o
możliwości fotografowania i filmowania. Zamieszczone w tej recenzji screenshoty
to efekt mojej zabawy z tym trybem. Fajna zabawka i nic po za tym, ale zawsze
jakiś plus.
Czy warto zagrać w Mad Max'a? Hmm, owszem warto, jeśli
tylko przymkniemy oko na "opcjonalne" aktywności, to jak najbardziej.
Moja ocena to 7.5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz