Pytania
i odpowiedzi, a może na odwrót? Nie pytania, tylko ten obłęd! Tak ha, ha, ha,
to jest to Nietoperku! Plan, świetny plan, który pozwoli mi Cię pokonać i w
końcu spojrzysz na ten świat moimi oczami. Bo wiesz, wcale nie chcę Cię zabić.
My nie możemy istnieć oddzielnie.
Prawie jak horror, taką
miałem pierwszą myśl wracając z powrotem do najbardziej strzeżonego więzienia
zwanego Arkham Asylum. Tym razem nie będzie to zwykła recenzja, jedno przejście
gry i tekst. Co to, to nie! Przeszedłem całą grę od nowa, tym razem na
maksymalnym poziomie trudności. Dało mi to do myślenia. Zacznijmy recke
pierwszego Batmana wydanego w 2009 r. przez Square-Enix / Eidos.
Why so serious?
Historia, którą
przedstawiono w tej odsłonie doskonale trzyma poziom filmów z Nietoperkiem w
roli głównej. Fabuła zaczyna się od zawiezienia Jokera po raz enty z rzędu za
kratki. Zastanawia mnie dlaczego nikt nie pomyślał, że to nie ma sensu (skoro
cały czas stamtąd ucieka). Od samego początku dzieje się coś podejrzanego, bo
klaun dał się jakoś łatwo złapać. O tak, dobrze myślicie, zwiał, a naszym celem
jest go powstrzymać! Rewelacja naprawdę, 10/10, od razu dajcie nagrodę złotej
maliny dla tego, kto to wymyślił. Nie zrozumcie mnie źle, historia jest dobra,
a bohaterowie świetnie odtworzeni. Dzięki temu znowu poczułem się tak, jakbym
czytał komiks z Brusem. Przyznam się, że cenię sobie protagonistę i nie mogłem
zdzierżyć, że go tak obrażają, robiąc z niego ignoranta, który dał się łatwo podejść. W czasie pogoni za naszym nemezis spotkamy starych znajomych np. Bane
czy Poison Ivy. Każdy z tych super przestępców odegra tu większą rolę.
Tick, Tock, Feed the Croc!
Na samym początku
wspomniałem, że Arkham Asylum przypomina mi senny koszmar. W rzeczy samej, jest
naprawdę przerażające i piękne zarazem. Wyspa, na której dane było mi spędzić
te paręnaście godzin robi wrażenie przez swoją nietypową architekturę. Gdyby
ktoś zapytał mnie, kto projektował ten kompleks budynków, odrzekłbym Lovecraft.
Zaszczucie i zagrożenie czuć tam na każdym kroku. A kiedy mogłem zobaczyć teren
z wysokości, widok zapierał dech w piersiach. Wnętrza, które zwiedziłem też były specyficzne. W czasie
zabawy w nietoperza i myszkę sami więźniowie podkreślali w rozmowach, że coś
jest nie tak. Gdy przechodziłem od zadania do zadania, napawałem się dbałością
o szczegóły, które pozwoliły mi cieszyć się grą tak, jakbym rozgrywał ją po raz
pierwszy. Innym ważnym elementem jest muzyka, a ta porywa, nadając odpowiednią
atmosferę, bo jak mawiał klasyk: diabeł tkwi w szczegółach. Widzę, że co
niektórzy się krzywią, bo za bardzo słodzę. Czas więc na łyżkę dziegciu. Teren gry
jest dość mały, co zmuszało mnie do ciągłego backtrackingu (chodzi o przemierzanie
tych samych ścieżek). Powroty do starych miejscówek nie nudziły się jednak,
ponieważ Rocksteady włożyło w to sporo wysiłku, i dali radę. Przez cały czas
byłem czymś zaskakiwany np. trujące rośliny, które wyrosły w pewnym momencie
dawały "radochę".
And at
the end of fear, oblivion
Rozgrywka
jest dobra, pomimo że poziom trudności nie jest powalający. Całą grę można
praktycznie przejść używając wyłącznie klawisza X (grałem na padzie od xboxa).
Oczywiście naciągnąłbym rzeczywisty obraz walk, które stoczyłem, gdybym nie
wspomniał, że w środkowej części gry pojawią się przeciwnicy odporni na podstawowe
ataki. Wprowadza to pewien powiew świeżości, lecz nie jest to jakoś szczególnie
odczuwalne. Zabawa w Nietoperka i myszkę jest dość nudna, a polega ona na
oczyszczeniu pomieszczenia z pomagierów Jokera. Naszym zadaniem jest być cały
czas w ukryciu i ogłuszać przeciwnika jednego po drugim. Schemat tej mini gry,
jeśli można tak ją nazwać, jest dość powtarzalny i nie ma za bardzo jak popisać
się pomysłowością. Dopiero w Deus Ex rozwinięto tę formułę na znacznie wyższym
poziomie. Wróćmy jednak do tematu, bo zaczynam zbaczać.
One down. Who's next to party with me?
W Arkham
spotkamy licznych bossów, a Strach na Wróble, moim zadaniem, jest z nich
najciekawszy. Z tego też powodu, że wprowadza ciekawą skradankę-platformówkę z
elementami horroru. Wizje, które miałem od jego słynnych gazów halucogennych
naprawdę robią wrażenie. Nie zabraknie nam też wałkowanych wspominek o rodzicach
Brusa, ale choć odgrzewają ten motyw w każdej wersji Batmana, to można się do niego
przyzwyczaić. Autorzy nie zapomnieli też o Edwardzie Nygma, który od pierwszej do
ostatniej części będzie podkreślał swoją wyższość nad Nietoperkiem. W czasie
poszukiwań trofeów, które Nygma poukrywał, trafimy też na inne ciekawe itemy.
Będą to nagrania z sesji terapeutycznych poszczególnych pacjentów. No tak,
zapomniałem dodać, że Arkham Asylum to też psychiatryk. Moim
zdaniem należałoby określić to miejsce jako obóz, w którym dokonywano
eksperymentów na więźniach. Warto wspomnieć jeszcze o ulepszeniach, jakie można
w grze odblokowywać. Wraz z trwaniem zabawy nabijać będziemy poziomy, a z
nimi zdobywać nowe umiejętności. Osobiście skupiłem się na tych, które
zwiększały pasek życia i odblokowały kombosy. Przydało się to bardzo w czasie dalszej
rozgrywki. No, może jeszcze wspomnę o gadżetach! Arsenał ich jest naprawdę
spory, dzięki czemu rozwiązałem wiele problemów. I zastanowiła mnie kwestia
dotycząca ich używania: czemu nie ma dostępu do nich wszystkich od samego
początku gry? Przecież to bezsens, iść na akcje bez całego wyposażenia! Tak
pomyśli każdy zdroworozsądkowy człowiek, jednak rozumiem intencje twórców,
którym chodziło o to, aby stopniowo dawkować graczowi doświadczenie.
Loser,
loser, loser! Ha!
Zanim przejdę do
podsumowania warto wspomnieć o pewnych niedociągnięciach na jakie natrafiłem. Pewne gadżety, których używa
Batman, są dość przesadzone. Sztandarowym przykładem jest "rentgen",
a dokładnie mówiąc tryb detektywa, umożliwiający widzenie wszystkich
przeciwników, nawet tych oddzielonych ścianą. Kolejnym mankamentem, też
związanym z tym trybem jest rozwiązywanie zagadek detektywistycznych. Ok,
jestem już trochę czepliwy, bo nie jest to duża wada, lecz to, że gra "trzyma
nas za rączkę" naprawdę może spowodować załamanie nerwowe. Brus prawie co
chwilę podpowiada rozwiązanie danego problemu lub przypomina dokąd iść.
Rozumiem troskę twórców, chcących zadbać o to, aby nic nie przegapić. Zrobili
to jednak w sposób tak nachalny, że aż obraźliwy.
Czy
warto kupić Batmana Arkham Asylum? Oczywiście że tak, gra
praktycznie się nie zestarzała, wygląda i brzmi wciąż świetnie. Bawiłem się
znakomicie, pomimo że było to moje drugie przejście całej produkcji. Niezdecydowanym
podpowiadam, nie ma się co zastanawiać, trzeba zagrać!
A na koniec zagadka od Nygmy: Nie mam
okien ani drzwi. A do mojego złotego skarbu chcą się dostać wszyscy! Czym
jestem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz