Wstanę wrażenia z mangi Potworna słodycz (od tomu 1 do 4)

Na każdego potwora znajdzie się amatora. Po przeczytaniu pierwszych tomów tej mangi słowa te nabrały nowego znaczenia.

Na dziś przygotowałem mangę, która zainteresowała mnie swoim tytułem. Potworna słodycz. Praktycznie nie widziałem czego się spodziewać, ale jakoś miałem przeczucie, że się nie zawiodę. Powiem, że wyszło całkiem znośnie. Rozsiądzie się wygodnie i posłuchajcie.


Nie jest to jakiś wybitny tytuł. Jednak recenzowane tu tomy od 1 do 4 zawierają całkiem sporo fabuły. Fakt, że wiele się dzieje pozwala miło spędzić czas z tym tytułem. Manga opowiada typową historie romansu szkolnego. Ona pełna kompleksów i nie lubiana ma się rozumieć. On numer jeden w szkole.

Po takim wstępie już wiadomo czego się spodziewać, bo w końcu temat nośny. Jednak pomysłowość japońska mnie nie zawiodła i do tej układanki dodano sporą niewiadomą. Otóż Kuroe, protagonistka ma pewne dolegliwości zdrowotne. Pod wpływem silnych uniesień zmienia się w Godzillę. Dobrze to brzmi, ale tak naprawdę wszelkie gwałtowne emocje powodują jej transformacje.


Początek jest dość klasyczny, jednak gwóźdź programu szybko się pokazuje. W sumie bez tego byłaby to dość bezpieczna seria. Pierwsze dwa tomy to nic innego jak dobrze znane obrazki, gdzie kochankowie muszą się lepiej poznać.

Szybko pokazują się kolejne postacie. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie matki jako jednej z nich. Mimo, że komiks ten jest komedią to właśnie te bohaterki drugoplanowe były katalizatorem co zabawniejszych momentów.


Warto wspomnieć, o potwornej fance wielkiej jaszczury. Tutaj załącza się najbardziej żenujący humor. Nie powiem, że nie był też przyjemny, lecz oklepane skecze są jakie są. Po licznych ekscesach w lunaparku pokazali się kolejni milusińscy. Tym razem przełożono na nich główny nacisk.

Powinno się ich w takim wypadku nazwać supportowymi z tego też powodu, że pozwoliły Kuroe spojrzeć na swoje problemy z innej perspektywy. Bonusem jest też chwila przerwy dla czytelnika. Takie wytchnienie może dobrze zrobić jak już zaczęło się odczuwać przesyt.



Autor pociągnął ten temat i pokazał, a jakże plaże. Żeby nie musieć rysować dużej liczby plażowiczów ogłasza ustami jednej z bohaterek, że plaża została przez nią wynajęta. Tutaj pokazano pełny wachlarz atrakcji jakie tam występują.

Udało się jednak wyjść obronną ręką z tego banału. Poboczny wątek pochodzenia Kuroe wreszcie się ruszył. Nie był to wysyp informacji, ale powoli pewne fakty zaczęły się łączyć. Z rozdziału na rozdział właśnie ten temat coraz bardziej stawał się lokomotywą napędową. Samo shoujo romansik to ciut za mało.


Obiekt westchnień protagonistki jest za miły i nie ma jakiegoś pazura. Prezentuje się on niejako, a przez to szybko się o nim zapomina. Na koniec pragnę odnieść się jeszcze to części technicznej. Styl rysowania i podział scen można śmiało podzielić na kilka stylów. Od takiego co wyraźnie ma koncentrować na różnorakich zabawnych momentów, aż po stare dobre romanse jakie były przestawiane przed dwudziestu laty.

Podsumowujmy Potworna słodycz to manga, która póki co stara się promować wątkiem wielkiej bestii. Zawarto w niej wszystkie elementy będące trzonem tego typu serii. Zachowano dość zachowawczo, a szkoda, że nie zaszalano nieco bardziej. Jeśli szukacie czegoś niewymagającego to będzie to na ten moment odpowiednim wyborem.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania