Recenzja Super Mario 3D World (Wii U)

Mario, ten Cie doceni komu rura się zatka. Bo czym jest coś lepszego od skakania od mobka na mobka? Może i jest, ale jak grać w Nintendo to Marian musi być obowiązkowo.

Super Mario 3D World na Wii U jest grą dość mocno przehajpowana. Nie przeczę, że gra się w nią przyjemnie, bo jest to dość łatwą produkcją. Przez większość z 8 podstawowych światów nie ma praktycznie wyzwania. Dopiero w szóstym świecie trzeba się zacząć gimnastykować.


Prawdziwe schody zaczną się na bonusowych mapach, które zapewne zadowolą co bardziej wymagających odbiorców. Cofnę się jednak do początku i po kolei omówię co ma do zarefowania omawiana gra.

Mimo upływu lat, a minęło już dziesięć to wiąż nie można się przestać zachwycać piękna oprawą. Każdy następny świat ma całkiem coś nowego do zaoferowania. Od pustyń do lodowych krain, a kończąc na trasie inspirowanej pierwszymi odsłonami Mario Kart.

Istotną zmianą jaką wprowadzono na tle Marianów, których już ograłem było zapisywanie każdego poziomu jaki się ukończyło. Podobnie zresztą jest z mini grami. Najważniejsze założenia są wiąż te same, czyli pogoń za Kupa Kingiem. Leczy tym razem coś mu się odmieniło i porwał wróżki.


Oprócz tego zaoferowano, aż cztery grywalne postacie. Dochodzi jeszcze jedna, ale dopiero po zakończeniu kampanii. Mario i spółka za bardzo od siebie nie różnią jeśli chodzi o ogólne wrażenia.

Luigi i Mario to praktycznie są bez różnic, choć docelowo chudszy z braci ma nieco wolniej się rozpędzać. Czasu nie sprawdzałem, a więc trzeba wierzyć na słowo twórcom. Z kolei Księżniczka rzeczywiście może utrzymać się na chwile w powietrzu, co nie raz się przydaje. Toad o dziwo był taki jak się spodziewałem. Kiepski skoczek, ale zasuwa jak się patrzy.

W samej rozgrywce za wiele się nie zmieniło. Jest to wciąż ten sam Mario, który towarzyszy nam od lat osiemdziesiątych, tylko już przeniesiony w 3d. Pierwsze mapy jak zwykle uczą podstawowych mechanik, aby wraz z czasem dodawać coś nowego. Ciekawym urozmaiceniem było wprowadzenie kociego stroju, który dał możliwość wspinania się po ścianach. Nie zabraknie też i bardziej tradycyjnych wspomagaczy jak choćby strój tanooki.


Gwiazdki też wracają i spełnią bardzo ważną role, jeśli chce się ominąć powtarzania map to warto od razu zbierać maksymalna liczbę. Nie chodzi tu nawet o opcjonalne lokacje, a o to, że chcąc zaliczyć podstawowe plansze i zmierzyć się z Bowserem będzie wymagane raz 130, a następnie 170 zielonych. Warto mieć to na uwadze, jeśli gra nie przypadła do końca do gustu.

Nadmienię, że właśnie ten element będzie najwięcej psuł potencjalnie krwi. Jednym z powodów jest niekiedy dość częsty powtarzający się wymóg. Chodzi tu o czas wykonania w którym nie tylko trzeba wykonać wyzwanie, ale i zabrać nagrodę. Kolejnym problem jest ocena położenia. Pozornie może się wydawać, że odległość jest taka, a nie inna. Super Mario 3D World potrafi bardzo dobrze to skorygować, co staje się kropką nad i w pseudo poziomie trudności.

Oprócz samych bossów i mini bossów dostanie się jeszcze sporo mini gier. Z wartych wyróżnienia są zagadki Kapitana Toada, którego celem jest przemieszczać się po wielopiętrowym labiryncie i zdobywać, a jakże gwiazdeczki. Warunek jest jednak jeden nie ma możliwości skakania. Ciekawostką jest fakt, że w oparciu o ta pomniejszą aktywność powstała samodzielna produkcja.


Pomniejsi szefowie to czysta formalność, która pod sam koniec będzie się powtarzać, podobnie jak ich więksi odpowiednicy. Najbardziej mnie zaskoczyło to, że sekcja, która powinna być trudna była łatwa, a coś całkowicie innego śrubowało poziom trudności. Fakt, faktem każdy boss się czymś wyróżniał, ale dodano ich w sumie dla hecy. Ktoś uznał, a co tam zróbmy to ponownie tylko kosmetycznie zmieńmy ich skille, wygląd i już starczy. Naprawdę czapki z głów.

Podsumowujmy Super Mario 3D World nie jest grą genialną mogącą stanąć do tytułu gry roku dla każdego z nas. Cała magie poziomu trudności leży jedynie w przymusowo zdobywanych gwiazdkach i kłopotem w określeniu odległości. Oczywiście nie zabrakło możliwości grania w grupie. Komisja zgodnie stwierdziła, że kamera leży i kwiczy. Mówiąc po ludzku nie nadąża z tym co się dzieje, gdy zaczyna panować chaos. Mimo klasycznej formy gameplay'u nie miałem syndromu jeszcze jednej tury. Natomiast odkrycie, że siódmy świat jest przed ostatnim z podstawki wywołał odwrotną reakcje do zamierzonej. Za to odejmuje o jeden punkt, bo więcej nie zawsze oznacza lepiej. Ocena końcowa 7.5/10.
Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Miło czytać znowu Twoje wpisy na blogu.
    Ja mam znacznie lepszy odbiór tej gry i efekt jeszcze jednej planszy towarzyszył mi przez caĺą rozgrywkę. Aktualnie drugi raz przechodzę calągrę i jestem zachycony ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, fajnie, że zaglądasz na bloga. Takie komentarze dają motywacje do dalszego pisania tekstów. Samo Mario 3d World ma swoje plusy jak i minusy. Jednak nie każdemu musi się podobać. Dobrze, że Ci się spodobało.

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania