Recenzja retro Enter the Matrix

Skończyłem ogrywać Enter the Matrix wydanej na PS2, PC, XBOX i oczywiście GameCube. Powiem wam, że przeskoczyłem szybciej niż Neo za swoim pierwszy razem.

Pamiętam jak dziś do kin wchodzi pierwsza część trylogii Matrixa. Szał ciał, efekty z nie tej ziemi. Wszyscy, a przynajmniej większość była zachwycona filmem. Nie trzeba być geniuszem żeby się domyśleć faktu, że przeniosą uniwersum tak kochane z srebrnego ekranu na monitory i telewizory w postaci gier wideo.

Starsi gracze na pewno pamiętają program Hayper, który leciał tak od ok. 21 godz. Tam pierwszy raz usłyszałem właśnie o grach z Neo w roli głównej. Z tamtego czasu zapamiętałem, że jest to dno.

Mimo wszystko nie byłem tym zrażony zwłaszcza, że nie pamiętałem, która to była cześć (śmiech). Recenzowaną produkcję ogrywałem na PS2, którą kupiłem w tym roku. Marzenie z dzieciństwa się spełniło (JEEJ).

Zacznę od tego co mnie zaskoczyło pozytywnie i negatywnie. Zacznę od wad, bo wiecie nie lubię się znęcać. Jedynymi błędami na jakie trafiłem były zbagowane cienie, drgające obiekty na poszczególnych lokacjach. Był to chleb powszedni. Nie razi to bardzo w oczy, ale nie da się ukryć, że okaleczają one tą grę.

Trafiłem nawet na takie niedociągnięcie które mi się bardzo skojarzyło z Assasinem. Chodzi tu, a jakże o lewitujące ciała Npc zamiast irytować to bardziej bawiły na swój sposób. Skoro już piszę o śmiesznych rzeczach. Jak biegają postacie w grach każdy widzi. Płynny ruch i animacje, które nie rzucają się w oczy, bo to standardowy widok.

Tutaj kopara opadała. Tak komicznego widoku nic nie przebije! Tak sądziłem do momentu dojścia do pierwszej drabiny… Wszystko to nabiera rąk i nóg jak włączy się slow motion. Wtedy zaczyna się magia.

Gdy zacząłem testować możliwości Niobe wszystko się zmieniło o 180 stopni. Zależnie od wybranych kombinacji klawiszowy ataki odczuwalnie się zmieniają. Zaznaczę, że trzymana broń wpłynie na finiszer.

Warto, ale to naprawdę warto przetestować wszystkie akrobatyczne numery jakie dano graczowi do dyspozycji. Jedyne, czego zabrakło to omijanie kul jak Neo, ale cóż poradzić wybraniec jest tylko jeden.

Natomiast kampanie mamy dwa, no prawie, ale o tym napiszę później. Generalnie gameplay dzieli się na ten w którym mogłem obijać wszystkich ręcznie, a tym w którym przemawiały pociski.

Nie zabrakło też najważniejszych kanonicznych scen jak np. pościg na autostradzie. Były to wyjątki, gdzie można było pojeździć autem. Misji za kierownicą było kilka i model jazdy jest w porządku 100% zręcznościowy plus syndrom klejących się radiowozów z Drivera.

Nie zabrakło jeszcze jednej odskoczni o ile można to tak nazwać. Shiny Entertainment wyraźnie się zainspirował ucieczką Trinity, bo i parę razy musiałem dać dyla przed agentami. Jedną trudnością jaką te poziomy sprawiały były ukryte odstępy między budynkami, których nie spodziewałem się w losowo rozrzuconych miejscach. Jeśli komuś było mało niebyły widoczne.  

Drugim ważnym wątkiem dotyczącym samej rozgrywki jest strzelanie. Generalnie mamy mix hitscana, a manualne celowaniem gdy cel stoi niżej lub sporo wyżej. Efekty dźwiękowe są generalnie w porządku i jest odczuwalny odrzut. 

Dodam tylko dla formalności, że na dwóch misjach trzeba trochę pomęczyć się manualnie i to jest masakra. Raz, że klawiszologia jest ciut specyficzna i to naprawdę czuć. W takich momentach człowiek wie, że się sięgnęło po tytuł sprzed 17 lat.

To co w sumie najlepiej wszyło to przerywniki. Te które zrobiono na silniku wciąż są dobre, ale istotniejsze są cinematiki zagrane przez aktorów z filmu. Jest to gratka dla miłośników trylogii. Powiem tylko, że zobaczycie tam znajome twarze i sytuacje.

Teraz powinienem napisać co nieco o Ghost. Jego kampania to w sumie przemiał tego co już widziałem grając Niobe. Kultowym przykładem są misje pościgowe. Zamieniamy się miejscami i zamiast kierować strzelamy. Natomiast tam gdzie nasza agentka działa sama wcielamy się w Duszka.

Nie zabraknie też oryginalnych misji, które nie będą się powtarzać i to jest spoko. W innym wypadku nazwałbym to jedynie chwytem marketingowym, który jedynie mamiłby klientów większą liczbą godzin do ogrania.

Na sam koniec zostawiłem sobie fabułę. Wszystko rozgrywa się między tajemniczą przesyłką, a ostatecznym rozliczeniem z ludzkością. Przez stosunkowy średni poziom trudności, miałem czas zastanowić się czemu, ale to czemu noszą oni okulary przeciwsłoneczne w nocy, czy kanałach.

Absurdalnych pytań miałem więcej. Chociażby, czemu Axel wygląda jak wyjęty z grobu. (blady jak diabli). Na takim Xbox Classic wygląda normalnie. Tego typu głupich pytań mam więcej, ale nie będę cytować więcej. (śmiech)

Podsumujmy. Enter the Matrix ma potencjał, który nie został wykorzystany. Devom zabrakło czasu i widać to na armii klonów w przerywnikach wyrenderowanych. Na szczęście trzon rozgrywki jest na tyle solidny, że możecie spokojnie sięgnąć po grę. Natomiast liczba zapisów jest na tyle duża, że da się przeboleć co niektóre niedociągnięcia.

Udostępnij:

11 komentarzy:

  1. Przyznam się szczerze, że nigdy nie słyszałam o takim programie telewizyjnym jak Hyper. na youtubie widzę, że jest jakaś jego rekonstrukcja. Jednak to musi być naprawdę cudowne uczucie, kiedy widziało się w telewizji grę i marzyło się w nią zagrać, a dopiero po jakimś czasie dopiero ostatecznie się udaje zagrać. Osobiście może nie widziałam takich jakby zwiastunów (nie mam pojęcia jak to określić według tego, co widzę na YT), ale dawniej miałam mega słaby komputer, co miało swój skutek w grach. Grałam jedynie w te starsze odsłony, a jeśli ciekawiła mnie fabuła tych nowszych, to przeważnie oglądałam filmiki u wszelkich youtuberów. Teraz, mając już nowszy komputer, spokojnie mogę nadrabiać wszelkie zaległości :) Co do samej gry to niekoniecznie do mnie przemawia, jako że jestem wielbicielką gier w klimatach średniowiecza/fantasy. Może kiedyś mi się uda w nią zagrać, ale to naprawdę na dalsze plany. A właśnie, jak NPC się zacinają, buggują, to często ma to swój urok. Chyba głównie za komicznych NPC-ów uwielbiam Obliviona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że możliwość zagrania w hity z czasów dzieciństwa to coś wspaniałego. W latach 90-tych konsole i gry były za drogie, aby je kupić. Natomiast po tych dwudziestu paru latach mogę w końcu odrobić wszelkie zaległości. Mimo upływu lat to są wciąż bardzo grywalne tytuły. Sam program Hyper był na tamte czasy okienkiem na świat gier. Teraz na szczęście jest tego znacznie więcej.

      Usuń
    2. A widziałem, że masz bloga na swojej stronie :D Gratki. Czytałem tekst z Dragon Age. Przyznam, że jest naprawdę obszerny. Napisałem komentarz tam, ale jakoś nie odpisałaś. Nawet ten mój wpis znikł na parę dni. Myślałem, że może go usunęłaś, ale widzę, że jest z powrotem.

      Usuń
    3. Jak najbardziej jest tego znacznie więcej. Są gazety CD-action, w których znajdują się recenzje i kody do pełnych wersji gier. Raz nawet był Far Cry Primal, którego dzięki CD-action posiadam w bibliotece. Dosłownie wszędzie można znaleźć w Internecie poradniki, informacje o grach w postaci chociażby gry-online, gdzie baza o grach jest przeogromna. I na koniec oczywiście Twitch i Youtube. W końcu youtuberów nagrywających gry jest cała masa. Tak, przeniosłam się na nowego bloga, znacznie wygodniej mi się pracuje we współpracy z Netlify. Po prostu miałam dość pisania postów w bloggerze, naprawdę może to wykończyć człowieka :D Widziałam komentarz, jednak z przyjacielem nadal pracujemy nad wprowadzeniem opcji odpowiedzi na komentarz, także przepraszam, ale nie miałam jak odpisać :)

      Usuń
    4. Spokojnie, tak sądziłem, że coś musiało być. Wysłałem nawet maila przez kontakt na stronie, ale nie doszedł. Warto się tym zająć jak czytelnicy lub ktoś z ofertą współpracy napisze. Wspomniany przez Ciebie Far Cry dali na swoje urodziny kilka lat temu. Do dziś leży na "kupce wstydu". W sumie jest tego znacznie więcej. Ale w sumie kto nie ma zaległości.

      Usuń
    5. Dziękuję za poradę. Oj uwierz mi, że ja mam masę zaległości, praktycznie co chwilę gdzieś grę kupuję, a nawet nie kończę poprzedniej. Także tak już chyba po prostu jest :D Odnośnie Far Cry Primal to pamiętam, że byłam zawiedziona i w pewnym momencie zaprzestałam gry. Ale to najlepiej na własnej skórze się przekonać, bo różnie to bywa. Mam nadzieję, że jak będzie ograne, to i recenzja się znajdzie :D

      Usuń
    6. Miło jest przeczytać, że nie tylko ja skupuję gry masowo. Kolekcjonowanie najróżniejszych produkcji od nesa wzwyż jest czymś co mógłbym nazwać pasją. A tak swoją drogą nad czym teraz pracujesz? Jaką grę będziesz recenzować?

      Usuń
    7. Ostatnio zakupiłam ,,Medieval Dynasty" (dokładniej wczesny dostęp). Może o niej słyszałeś, bo praktycznie wszędzie gdzieś ktoś o niej mówi. To nie będzie dokładnie recenzja, a bardziej moje pierwsze wrażenia z tej gry, co jest jeszcze według mnie do wprowadzenia/zmiany. A ty nad czym pracujesz? :D

      Usuń
    8. Masz rację, trudno nie usłyszeć o tym symulatorze średniowiecznych simsów. Na Tv Gry był odcinek poświęcony tej grze. Obecnie ogrywam Assassin's Creed Origins. Grałem sporo części z tej serii. Byłem ciekaw, czy rzeczywiście ta jest lepsza od pozostałych.

      Usuń
    9. O tym, że Assassin's Creed Origins jest lepszy pozostałych to wyjątkowo odważne słowa według mnie. Grałam chwilę i kompletnie nie przypadła mi do gustu, stąd pewnie minie trochę czasu zanim zdecyduję się ponownie wrócić do tej gry. Grałam w parę części Assassin's Creed i do tej pory moim faworytem jest Ezio Auditore da Firenze :) A propo Medieval Dynasty to bliżej mu do Kingdom Come niż do samych Simsów. Taka jest moja osobista opinia.

      Usuń
    10. Wiedzę, że mamy podobne odczucia co do Ac Origins. Po paru godzinach zabawy mogę śmiało już powiedzieć, że to przeciętny action rpg. Posiada te same mechaniki co pierwowzór, ale to jest tak bardzo inna gra, że mogła być już całkowicie osobną marką. Co do ulubionego protagonisty to też na pierwszym miejscu stawiam Ezio. A co do Medieval Dynasty wiem, że bliżej temu do Kingdom Come. Ale skojarzenie z symulatorem życia samo przychodzi ;D

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania