Recenzja Dragon Age 2


W ostatni weekend była posucha to teraz się zmieni! Udało mi się z pewnym opóźnieniem skończyć grać w grę. Ale czy było warto? Zaraz się przekonacie.

Po wielu latach udało mi się w końcu dorwać drugą odsłonę Dragon Age. Pierwszą część przechodziłem kilka razy i powiem wam, że największe wrażenie zrobiła po pierwszym przejściu. A jak się ma sytuacja z kontynuacją? Jeśli poczytacie w sieci komentarze to znajdziecie głosy mówiące pochlebnie opinie jak i takie twierdzące, że to tylko skok na kasę.

Niezależnie z kim się zgadzacie to wiedzcie, że są to tylko subiektywne poglądy. Nie przeczę, że da się zrobić bezwzględny skok na kasę, lecz tutaj takiego nie było. Tak jak zawsze rozbije to na części pierwsze (no bez przesady) i przybliżę co i jak.


Zacznijmy od tego co nie wyszło w moim odczuciu. Wszelkie decyzje jakie dokonało się w pierwszej części nie mają w sumie znaczenia. Prawda, spotkamy paru znajomych, a nawet dowiemy się co się stało na kontynencie. Niestety nie ma to znaczenia. Kampania nijak się nie zazębia z poprzednią odsłoną. Dlatego możecie śmiało sięgnąć po tą odsłonę i zagrać bez obaw, że czegoś nie zrozumiecie lub umknie wam jakieś nawiązanie zgrabnie wplecione między zadania poboczne.

Kolejną bolączką tej odsłony jest backtracking. Map jest co prawda kilka, ale to za mało przy liczbie godzin, które spędzi się  w grze. Dragon Age 2 ma także ciekawe błędy rodem z programy Gry z Kosza. Zapytacie jakie? Już śpieszę z odpowiedzią. Mój ulubiony to znikające jeden po drugim elfy z zaprzyjaźnionego klanu, które spotykamy po wykonaniu q dla towarzysza, inny ciekawy moment to jak naczelna kapłanka idzie po schodach. Nic nie było w tym nadzwyczajnego, gdyby nie to, że była w połowie zanurzona w nich.


Szczęśliwie więcej takich smaczków nie zobaczymy w końcu mówimy tu o produkcji 3a. To co mnie osobiście poirytowało w czasie kampanii był wymóg posiadania określonych statystyk, aby móc włożyć określony ekwipunek. Fakt, że wykonywałem wszystkie zadania jak leci nie przyspieszyło tego jakże wolnego procesu.

Było narzekanie to teraz chwalenie, choć przy omawianiu systemu walki będę musiał wytknąć małe niedociągnięcie.

Opowiem wam  ciekawą historię…
Najmocniejszą stroną, DA2 jest fabuła. W pieszych godzinach kampania praktycznie mnie wciągnęła mimo, że nie była wybitna. Zaczynamy od ucieczki przed pomiotami. Wojna dobiega końca i trafiamy do „Wieży Babel”. W sumie prawie, że dosłownie, bo wrogą atmosferę można kroić nożem. To co mnie ujęło w pierwszych godzinach było wyraźne rozdzielenie fabuły na lata w jakiś się odbywała.

Sprecyzuję tę myśl dokładniej, po wykonaniu pierwszych zadań w nowym domu mija rok. Potem jest tylko lepiej, bo mamy nawet ok. 3 lata luki. Skok za skokiem, że się tak wyrażę.


Drugim istotnym elementem w kampanii to brak celu. Chodzi o ten jedyny słuszny, o którym twórcy muszą informować gracza z subtelnością młota pneumatycznego. Tutaj tego nie doświadczymy. Choć o dziwo devowie podeszli do sprawy znacznie delikatniej, ujawniali stopniowo to co się wydarzy. Konflikt, który został pokazany między templariuszami, magami i Qunari. 

No dobrze, ale co będzie się robić przez całe Dragon Age 2? Łoić moby, bandytów itp. i raz na jakiś czas komuś się zafunduje kosę pod żebro. Proszę o nie kopiowanie tego cytatu jest to duży skrót myślowy. Najbardziej ciekawe zadania będzie się otrzymywało od towarzyszy i w sumie warto je wykonywać. Przekonacie się czemu na samym końcu.

Nie zabrakło też fedeksów, czy jak Ja je nazywam przenieś, zanieś pozamiataj, są jeszcze „ciekawsze” misje. Nie będę o nich się rozpisywał, bo robią się w sumie same i tak przy okazji. Zapychacze, które nie są kulą u nogi na szczęście. Brakuje mi jednak wędrówek, a rzecz ujmując jaśniej obozowisk. Co prawda rozmowy z poznanymi bohaterami została zachowana, ale jednak nie to samo.


Kolejną istotną sprawą są relacje między bohaterami i możliwość romansowania. Ci co są poprawni politycznie lub przewrażliwieni na punkcie LGBT to niech przejdą do dalszego akapitu. Totalna gejoza. Babeczek jak na lekarstwo, a zamiast tego mogłem mieć cały męski harem (błe) Tylu pedziów jeszcze nie widziałem na raz. Nikt nie słyszał w EA o zdrowych i normalnych związkach? 

Jak już wybierzemy z całych dwóch panien z czego jedna z nich nie jest zupełnie zainteresowana związkiem z protagonistą musimy się zadowolić tym co dali. Na pocieszenie powiem, że Merrill jest naprawdę pocieszna. Z jednej strony mamy dzielną dziewczynę, która dąży do swego celu, a z drugiej słodką niezdarę, która się chce opiekować i nie tylko…  W takim wypadku lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.

W DA2 nie można kupować prezentów w celu zdobycia przychylności naszej drużyny w sumie nawet gotów jestem zaryzykować, że zmotywowanie ich do odejścia będzie znacznie trudniejsze niż przekonanie do siebie. Sam system przyjaciel / rywal jest trochę spaczony. Przekonałem się o tym jak dostałem negatywną ocenę za odstąpienie od zadania, które po chwili przyjąłem i też skończyło się reprymendą.


Przejdę teraz do umiejętności i rozwoju naszych milusińskich. Nie będzie tu możliwość stworzenia sobie krasomówczego krasnoluda lub łotrzyka elfa. Mamy tylko trzy klasy, wspomniany złodziej, mag i wojownik. Jedyne co możemy wybrać to wygląd i płeć swoją i rodzeństwa. Trochę się pobawiłem w edytorze, lecz domyślny wygląd był najlepszy. Brakowało tylko zakładki sklepu z skinami itp. do „szczęścia”.

Same dialogi też zasługują na wspomnienie nie tylko dlatego, że są zabawne, ale i z tego też powodu, że podział ich jest dość prosty. No może nie do końca. Czempion jak nazywają głównego bohatera mówi coś innego niż piszę. Żeby było śmieszniej rozmówca rozumie to jeszcze inaczej. Jedyną ciekawą mechaniką jaką wrzucono do rozmów są rzadkie, ale zawsze wtrącenia przyjaciół, które trzeba wywoływać. Nie raz uratowały mi życie lub wprowadziły ciekawą zmienną w sytuacji jaka miała miejsce.

No dobrze, a teraz umiejętności postaci i jej rozwój. Co jakiś odległy czas dostaje się PD i PW (punkty wiedzy) dające możliwość podnieść statystyk i jedną na nową aktywną lub pasywną umiejętność. Mimo, że gra nie jest krótka, bo przechodzi się ją w 30 godzin to nie miałem jak przetestować różnych broni itp. Szybko można do takiego wniosku dojść i zacząć inwestować punkty w interesujące nas „drzewko”.


Ostatnim kamykiem jaki trafi do twórców jest nie równa potyczki. Aby taki wojownik mógł sobie walczyć w miarę regularnie musi pić sporo wzmacniaczy. Bez tego starcie przypomina skakanie liczby fps. Jeśli w ekwipunku nie zabraknie eliksirów to z powodu cooldown wciąż będą widoczne przerwy. Jest to upierdliwe, ale trzeba się z tym jakoś pogodzić.

Podobnie jak w pierwszej części możemy programować skrypty odpowiadające za drużynę. Zajrzałem tam z czystej ciekawości, co nieco przetestowałem. Fajny bajer i nic po za tym, a taktyczna pauza jest tyle warta co vats w Fallout 3.

Na sam koniec co nieco o grafice. Na PC wyglądało to tragicznie i wymagało aktualizacji w tempie ekspresowym. W przypadku wersji na Xbox 360 nie mogłem narzekać. Nie miałem wrażenia, że obcuje z czymś gorszym i robionym na szybko. Najwyraźniej dołożono więcej starań do tego portu. Zaklęcia były wyjątkowo krwiste i nie zabrakło kultowej przesady z liczbą plam krwi na twarzach i pancerzach.


Całkiem sporo tego, ale na pewno dało się wyciągnąć jeszcze więcej. Po pierwszej godzinie byłem pewien, że zakupię ostatnią część, a teraz… w sumie też. Pora na podsumowanie.

Całkiem przyzwoity rpg, dla przeciętnego miłośnika tego gatunku. Dość nietypowa narracja fabuły i podział na poszczególne akty. Walka klatkująca, ale i tak daje radę, a do tego zabawne błędy. Oceniam ten jakże zacny tytuł na 7.5/10.

Rozpisałem się trochę, dobra a teraz wracam do Wii U, ja ne (tł. z japońskiego na razie)

Udostępnij:

10 komentarzy:

  1. będzie kiedyś recenzja Dragon Age: Legends i Dragon Age: Journeys do kompletu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę przeszkód, aby zagrać z tego co się orientuję DA:L jest do pobrania w trybie offline. Ciut trudniej będzie z DA:J przeglądarka coś blokuje dostęp, ale jakoś się to załatwi. Co do terminów to będzie musiał się ustawić w kolejce. Postaram się jednak zagrać, którąś grę zaraz po tym jak się pojawi Donkey Kong i Wario Land 2.

      Usuń
    2. Jednak nie dam rady problemy natury technicznej i brak działającej wersji. Sorka

      Usuń
  2. Zacny toż to erpeg, aczkolwiek jedynka lepsza od jej następcy, z innych gier fabularnych na PC to polecam Neverwinter Nights (Deekin jako towarzysz wymiata), Sudeki, Star Wars: Knights of the Old Republic 1 oraz 2, serię Risen, obydwie Magicki (z naciskiem na dwójkę), Ravensword: Shadowlands, Legend: Hand of God, Alpha Protocol, Alien Shooter 2, trylogia Mass Efect, pierwszy Wiedźmin i wiele, wiele innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Pan rzekł. Pierwsza odsłona była bardziej rozbudowana i dla samych pierwszych misji zależnie od tego jaką rasę i się wybrało sporo się zmieniało (nie wspomnę o klasie i statusie społecznym) Liczba perków była większa i decyzje wydawały się bardziej istotne.

      Usuń
  3. Słuszna uwaga, zaiste dobrze powiedziane milordzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz do czego dokładnie się odnosi?

      Usuń
    2. Odnosi się do Twojego stwierdzenia że Era Smoka Jeden jest bardziej rozbudowana i lepsza od części drugiej, aczkolwiek dwójka także jest warta uwagi.

      Usuń
    3. Ok, teraz wszystko pasuje jak ulał ;D

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania