Retro recenzja Bez twarzy z 1997 r.

Czy mówiłem wam jaka jest definicja szaleństwa? Jest to obejrzenie wiekopomnego działa, a potem sięgnięcie po film, który ogląda się do kotleta. Przed państwem kultowy akcyjniak z 97 r. Bez twarzy.

Przychodzę z kolejną recenzją na życzenie. W tym tygodniu dominują panie, a w tą niedziele temat recki wybierała ponownie Crouschynca. Czekam na kolejne propozycje, aż boje się myśleć w jaki wir akcji następnym razem trafię. (śmiech)


O tej produkcji można powiedzieć wiele, ale jedno jest pewne Woo się bawił dobrze reżyserując ten maraton wybuchów i strzałów. Początkowo w zabójczy „duet” mieli się wcielić Stallone i Arnold. Ostatecznie padło na Cage i Travolta.

Najpierw coś o fabule, a potem się pobawimy tym co podali na tacy. Protagonista jest tajniakiem, który ściga najgroźniejszego przestępcę znanego jako Castor Troy. Prawdziwy szaleniec, morderca i tak dalej, i tak dalej (napisałem tak specjalnie). Inaczej oczywiście być nie mogło. Jednak pomimo początkowego zwycięstwa wspomniany antagonista pozostawił „niespodziankę”. Zaczyna się gra z czasem, a jedynie brat Castora wie, gdzie szukać. 

Teraz muszę uściślić pewne fakty, a więc kto nie oglądał zjedzie akapit niżej. Aby się dowiedzieć, gdzie jest bomba zmieniają Archera (protagonista) w sobowtóra Troy'a i przeszczepiają mu twarz owego jegomościa, którego szczerze nienawidzi. Dowiecie się czemu na samym początku seansu. Jednak coś poszło nie tak i doszło do „zamiany ciał”.


Koniec spoilerów, ocenić ten film można następująco. Jest tak beznadziejny, że aż świetny. Przyrost formy nad treść to większa część tego co było mi dane zobaczyć. Szczerze przeżyłem szok, bo tempo i wydarzenia odbiegały o 180 stopni od tego, co widziałem wcześniej. Jednak jak się człowiek przyzwyczai do tego co się tam działo na początku to poradzi sobie z resztą. 

Najmocniejszą kartą była zamiana ról. Nie od razu, najpierw dano tyle czasu, aby zapamiętać charakterystyce zachowania obu panów. Dobre posunięcie, winszuje. Cage postarał się nadać swojej złowrogiej postaci spora dawkę szaleństwa. Miałem wrażenie próby pokonania Jim Carrey’a w robieniu najbardziej pokręconych min. Zresztą jeszcze raz je pokaże jak wcieli się w Ghost Rider'a.

Po drugiej stronie Travolta kochający rodzic i mąż będący cały czas przygnębiony lub robiący oczy jak Kot z Shreka. Po wielkim twiście fabularnym Cage miał znacznie łatwiej, bo jedynie musiał zagrać troskliwego partnera. Z kolei John Travolta pokazał klasę robiąc wszelkie kocie ruchu. W pewnym momencie nawet zaczął się popisywać i miałem wrażenie, że widzę Jacka Nicholsona w roli Jokera.


Musze jednak zniesmaczony zwrócić uwagę jak opracowano marnie sceny, gdzie się dublowali. Fabularnie jest kryty jedynie Castor, bo nie mógł wiedzieć wszystko o rodzinie Archera. Natomiast wspomniany agent miał mieć taką obsesje i wiedzę, że nie powinien mieć problemów z udawaniem swego nemezis. Ktoś jednak nie przyłożył do tego i walił błędami z taką siłą na jaką go było stać. 

Jakby to mógł przeczytać scenarzysta to powiedziałby: trzymaj moje piwo. Bzdurne wydarzenia w logice sięgnęły jeszcze większego poziomu. Jednak nic i tak nie trzymało się kupy, no prawie. Więc pomimo świadomości tego co jeszcze nastąpi to i tak bawiłem się dobrze i odhaczałem kolejne "piruety" jakie wykręcali. 

Warto pochylić się nad licznymi strzelaninami jakie miały miejsce. Co tam się wyczyniało to się w głowie nie mieści. Ująć to mogę tak: włożyli wszystkie efekciarskie sceny jakie wyszły do tej pory i przyspieszyli jeszcze do maksymalnej prędkości. Żeby się nie nudziło, oczywiście.


Było w tym jednak jedna konsekwentna zasada. Wszelkie cele, pojedyncze, czy grupy niezależnie od tego co robią stoją, latają mają zostać zniszczone jeśli nie ma tam dwóch najważniejszych bohaterów. No ok, jeszcze druga żaden z nich nie mógł załatwić drugiego nie wcześniej niż na końcu filmu. Przez takie zabiegi byli szybsi niż jakakolwiek kula, którą wystrzelono, a było tego naprawdę sporo.

Wszystko to o czym do tej pory napisałem przedstawiło mocno przerysowany film będący bardzo świadomy tego czym jest. Jednak i tutaj postarano się o wiele wydarzeń, które nie wpisywały się w całościową wizję. Nazwałbym to luźnymi wtrąceniami. Rodzaj przebłysku, w którym chcieli nadać pewnego realizmu.

Najbardziej rozczarowuje finałowa walka. Pomimo świetnej gry aktorskiej i tego, co pokazali. Ukazali tam pełne szaleństwo Castera i desperacje Archera. Tylko jedna rzecz zniwelowała wszystko. O tym napisze w spoilerowej części po podsumowaniu.


Czy warto obejrzeć Bez twarzy? Powiedzmy, że tak… Jednak tylko wtedy jak się jest świadomy tego czego się chce i co ma do zaoferowania ta produkcja. Liczne przerysowane sceny walki przedłużane i pokazujące tak nierealistycznie jak tylko pozwalał budżet. Za to z niezłą fabułą z licznymi bohaterami nietraktującymi nic na serio, a jedynie bawiącymi się koncepcją kryminału. Ocena końcowa 7.5/10.

Witam serdecznie w części, gdzie będę mógł dać upust wszelkim debilizmom jakie zobaczyłem.

Numer jeden jakim cudem Caster nie był pilnowany w szpitalu? Ok, jest oficjalnie „warzywem”. Mogli go zutylizować, bo to co najważniejsze już przekazał, a przez to stracił twarz. Następnie, brak ochrony w obiekcie, czy samych ludzi, którzy znali prawdę. Po co im? A niech się spalą ze wstydu.

W więzieniu jest wiele momentów jak Archer wychodzi z roli. Wyraźnie nie wie kto, co i z kim ma gadać. Przechodząc test wiedzy o życiu Castera i jego znajomych oblewa. Przy bracie jeszcze bardziej się mylił, bo czemu nie. Praktycznie może raz udało się zrobić coś jak należy.

W scenie z krzesłem elektrycznym pomaga mu koleś, którego żona zrobiła z Casterem skok w bok, a przynajmniej tak on myśli. I co, i nic od tak: spoko jesteś pomogę, bo tak. Jednak najbardziej ubawiło mnie okaleczanie twarzy Archera na samym końcu. O nie, będzie oszpecony na całe życie, a nie czekajcie. Czy przypadkiem ich super technologie nie usuwała wszelkie blizny itp.? 
Share:

43 komentarze:

  1. Dziękuję za uwzględnienie tej propozycji filmowej :)

    Co do samego filmu, nie ma on za wiele wspólnego z realizmem, ale swego czasu oglądałam go z wielką przyjemnością. Chętnie też kiedyś ponownie zabiorę się za seans.

    P.S. O ile mnie pamięć nie myli, w późniejszej fazie filmu była taka scena z gołąbkami. To chyba taki znak rozpoznawczy Johna Woo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co 😃 Jak pisałem w poście to jest taki klasyczny efekciarskie kino. Tutaj ma się dziać, a widz ma mieć multum emocji.

      Gołębie pojawiają się na samym początku finału była taka scena. Ale czy to jego znak trudno mi powiedzieć

      Usuń
    2. Z filmów Johna Woo bardzo lubię też "Nieuchwytny cel" z JCVD, ale nie pamiętam, czy już podrzucałam ten tytuł. :)

      Usuń
    3. Jeszcze nie 🙂‍↔️ Kolejny film z Van Damme? Czemu nie, pokaż umiejętności sztuk walki zawsze jest warty uwagi. W sobotę pokaże się recenzja.

      Usuń
    4. Ok, będę zatem czekać na tekst. :)

      Usuń
    5. Film obejrzany, teraz będę pisał recke ;D

      Usuń
    6. Owocnej pracy nad tekstem i spokojnego wieczoru. :) /crouschynca

      Usuń
    7. Dzięki, będziesz zaskoczona efektem tej pracy :P

      Usuń
    8. Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać. :D

      Usuń
    9. Widziałam, przeczytałam, bardzo miło się czytało i oglądało materiały graficzne, a szczególnie jeden z Aragornem. ;) Oczywiście skomentowane.

      Tradycyjnie podrzucę jakieś propozycje filmowe - może akurat coś by Cię zainteresowało: "Ostatni skaut", "Bad Boys" (pierwsza część to jeszcze lata 90.) i "Egzekutor" z Arnoldem (dobrze się oglądało, ale już przy pierwszym seansie jedna scena szczególnie mnie rozbroiła). :)

      Usuń
    10. No proszę, kolejna propozycja. Mr Andrzej W. zaklepał pierwszy termin to w takim razie wrzucę na niedziele kolejny tekst. Jest popyt jest podaż. Hmm, a może drobna zmiana? Wrzucę w losowy dzień :P Trzeba urozmaicać publikowanie tekstów : }

      Usuń
    11. Jak Ci będzie wygodnie, tak wrzucisz, a ja jak zwykle odwiedzę i skomentuję. Owocnego pisania! :)

      Usuń
    12. Film już obejrzany. Skończyłem dopiero co. Wstępnie planuje wrzucać co 2 dni licząc od tej soboty.

      Jak się przyjmie większa częstotliwość publikacji to tak zostawię.

      Usuń
  2. Czasem teksty "tak beznadziejny, że aż dobry" zachęcają mnie do obejrzenia xD. Może nawet bym się przy tym pośmiała, przeczytałam sobie spojlery, ale nie szkodzi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym kiczu, który dość często się wylewa z ekranu da się zauważyć potencjał. Trzeba spojrzeć na przedstawiane sceny z innej perspektywy 😉

      Usuń
    2. Już zapomniałam spojlery, mogę oglądać ;p

      Usuń
    3. Proszę państwa seansu filmowego to czas! Oglądajmy 🫡

      Usuń
    4. Nie ma wieczności, przepadniemy nie obejrzawszy, nie przeczytawszy i nie zagrawszy w większość tytułów jakie byśmy chcieli

      Usuń
    5. To jest całkowicie pewne. Warto zadać pytanie, czy ujrzy się napisy końcowe ostatniej gry lub filmu? Nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie ta pora.

      Usuń
    6. To nie mój ostatni komentarz na tym blogu mam nadzieję, ale pralka wzywa.

      Usuń
  3. To recenzja, która świetnie oddaje charakter „Face/Off” – filmu przerysowanego, momentami absurdalnego, ale jednocześnie bardzo świadomego swojej konwencji. Doceniam merytoryczne podejście do tempa akcji, choreografii scen walki i efektów specjalnych, a jednocześnie lekki, nieprzesadnie emocjonalny ton komentarza sprawia, że czyta się go z przyjemnością. To solidna i wyważona ocena filmu dla kogoś, kto chce wiedzieć, czego się spodziewać – czyli miksu kina akcji, przesady i charakterystycznego humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci jedno jeszcze nigdy nie widziałem komentarza, gdzie tak umiejętnie posługiwał się ktoś językiem. Mógłbyś pisać oświadczenia itp. rzecznikom firm.

      Byłoby mi miło jakbyś zerknął pod poprzednią recenzje Chłopcy z ferajny 😃

      Usuń
    2. Masz rację – styl i umiejętność operowania językiem potrafią zrobić ogromne wrażenie, szczególnie gdy ktoś potrafi pisać lekko, a jednocześnie precyzyjnie. Dzięki za podpowiedź, chętnie zajrzę też pod „Chłopców z ferajny” 🙂lubię takie gangsterskie filmy

      Usuń
    3. Czekam w takim razie na komentarz liczę na sporą opnie :D A zajrzałeś na swój drugi blog?

      Usuń
  4. Pamiętam tylko, że mi się nie podobało. Ale jestem na takim etapie oglądania filmów, że gatunek akcji mnie rzadko urządza.

    Wystawiłem ocenę 5/10 12 lat temu na filmweb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena tak w połowie weszła. Jakoś trudno mi się temu dziwić. Jak się lubi takie przerysowane produkcje to jest ok. Lecz jak się nie ma na to tolerancji to już gorzej.

      Usuń
  5. Zupełnie nie kojarzę tego filmu ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś wcześniej też nie słyszałem o tym filmie. Wszystko da się zmienić i nadrobić zaległości. Jak masz jakieś propozycje na następną recenzje to pisz śmiało. 😀

      Usuń
    2. To właśnie jest fajne w recenzjach – czasem dzięki nim człowiek trafia na filmy, o których wcześniej w ogóle nie słyszał. Zaległości zawsze można nadrobić, a przy okazji odkryć coś, co zostaje na dłużej. Ciekaw jestem, co weźmiesz na warsztat następnym razem. 🙂 Może napiszesz o filmach: Cyborg z 89 roku, Uliczny wojownik - Street Fighter 1994 w końcu na podstawie gry oraz Strażnika czasu

      Usuń
    3. Czyżby to była pierwsze propozycje?! Oo Niesamowite :P Aż usiadłem z wrażenia, a nie wróć już siedzę XD Sprawdziłem, czy będę miał jak obejrzeć któryś z filmów. O dziwo jest dostęp do obu. Co zabawne w każdym gra Van Damme xD W następnym tygodniu wrzucę jeden z nich. To będzie niespodzianka ;ppp

      Usuń
  6. Oj tak, zdecydowanie klasykiem kina można ten tytuł nazwać. Ale seans może być gratką dla widzów lubiących aktorstwo Nicolasa Cage'a, którego ja bardzo sobie cenię, choć w swej karierze miał dobre, jak i mniej dobre kreacje. Miłośniczką produkcji sensacyjnych i akcyjniaków raczej nie jestem, choć klasyki znam, ale zdecydowanie wolę tego aktora w dramatach, albo w thrillerach. Ma w swoim aktorskim portfolio wiele filmowych gatunków, i potrafi się w nich odnaleźć, co należy docenić.

    Co do samego Bez twarzy to jest to według mnie jest to bardziej kino sensacyjne niż akcji, i bardziej nastawione na fabułę, która może się podobać ;) Jeśli miałabym coś sensacyjnego, z klasyków polecić, to zdecydowanie film Gorączka z 95 roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cage zasłynął w ostatnich latach z przyjmowania każdej roli, a przynajmniej tak słyszałem. Nie można odmówić mu umiejętności. Najbardziej zapadła mi jego rola w Ghost Rider. O pierwszej część mi chodzi, bo lepiej zapomnieć o kontynuacji.
      Polecasz zatem Gorączkę... Film trwa ok. 3 godziny. Jest to prawdziwe wyzwanie xD Brzmi kusząco, aby spróbować taki długi seans. To będzie długa noc ;P

      Usuń
    2. Owszem polecam ;) Jakoś tak się składa, że te dobre, kultowe filmy są mega długie i trzeba mieć czas żeby obejrzeć je na raz ;)

      Wracając do Cage'a to podobno rewelacyjny był w filmie Świnia. Mam zamiar go kiedyś obejrzeć. Choć zważywszy na moim nastrój, nie wiem czy mam ochotę na teki rodzaj kina.

      Usuń
    3. Coś w tym jest, dobre filmy wymagają czasu i skupienia się. Weekend to najlepszy moment, aby to zrobić.

      Problemów i tak na co dzień jest, aż za wiele. W takim wypadku dokładanie sobie jest zbędne. Choć raz na jakiś czas czemu nie.

      Usuń
    4. Tak czy siak, jeśli się zdecydujesz na seans Gorączki, to życzę wielu wrażeń :)

      Usuń
    5. Obejrzeć 😄 i owszem mam zamiar. Długi seans przy dobrym kinie to jest to co tygryski lubią najbardziej 😉

      Usuń
  7. W latach 80-tych i 90-tych obejrzałam chyba wszystkie filmy, jakie pojawiały się na ekranach w Ameryce Północnej. A tego nie. Bo wyłączyłam go w połowie. Jakoś tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś się nie dziwię. Trzeba ciut samozaparcia, aby się przebić. Ewentualnie dać się porwać tej przesadzonej formie i treści.

      Usuń

Translate

Szukaj na tym blogu

Czytelnicy

O mnie

Moje zdjęcie
Na blogu znajdziecie obiektywne recenzje xD o mangach, anime i grach wideo, filmy i seriale. Dziele się swoimi spostrzeżeniami starając się promować wartościowe produkcje.

Kategorie