Jak napisałem ostatnio w komentarzu pod Commando uwielbiam kino lat 80-tych. Co powiecie na kolejny pojedynek?
Tym razem będzie to niezwykła rywalizacja! Clint'a Eastwood'a zmierzy się sam ze sobą. Na tapetę wziąłem jak już wiecie Nagłe zderzenie (1983), a będzie się mierzyć z Siłą magnum (1973) podobno najlepsza część serii. To się okaże już w następnym tygodniu, kto wypadł lepiej. Zachęcam do wypowiedzenia się w komentarzach, która część waszym zdaniem jest tą prawilniejszą.
W takim razie nie tracąc czasu pora rozłożyć na części pierwsze „najgorszą odsłonę” przygód Brudnego Harrego. Od czego zacząć? Hmm, od pewnego mankamentu, który nie jest wprost winą ekipy filmowej, a odciskiem starej technologii.
W latach 80-tych dość często wykorzystywano mrok, częściowe zaciemnię itp. do budowania nastroju, czy też stanu psychologicznego bohatera. A może nadzwyczajnie miało dodać większego napięcia i nie odsłaniać wszystkich kart.
Chwali się, oj chwali takie zabiegi podprogowe, ale jakość oryginalnych nagrań na współczesnych wyświetlaczach niekiedy się gubi. Ciekawe jest to, że grano też kolorami, o czym wspominałem w poprzednich tekstach. Na kasetach VHS prezentowało się to mizernie, bo ten nośniki nie radziły sobie z tym. Inna sprawą jest HDR, tutaj mamy wyciskanie świeżego soku z najwyższej półki.
Rozgadałem się, wracając do rzeczy. Początek Nagłego zderzenia otwiera morderstwo, które w późniejszym czasie okazuje się lokomotywą napędową tej produkcji. Jednak nie dało się w pełni wczuć w tą sytuacje. Na szczęście potem jest już tylko lepiej. Nawet w nocnych partiach.
Warto obejrzeć ten film po Cobrze. W wspomnianym filmie Cobretti w rozmowie z świadkiem mówiąc o tym jak oni łapią przestępców, a sądy ich puszczają. I nie uwierzycie w pierwszych minutach właśnie się to dzieje. Scena ta wybrzmiała przez to o wiele mocniej kiedy znało się kontekst wydarzeń jakie miał miejsce w Stanach Zjednoczonych. Jasną sprawą było, że sąd musi trzymać się prawa, ale pokazało to dobitnie kogo tak naprawdę chroni kodeks karny.
Akcja rozgrywająca się w budynku sądu pokazała jeszcze coś. Pychę reżysera i odtwórcy Brudnego Harrego. Pojawia się on z ujęcia ustawiającego go w samym centrum z sporym zbliżeniem nagranym z pozycji kucającej. Sprawiło to, że widź widzi potężnego niezwyciężonego mściciela. Natomiast po przegranej sprawie dzieje się coś jeszcze śmieszniejszego. Pędzi on z przełożonym za "niewinionymi obywatelami".
Tempo jakie narzucili było wprost nienaturalne. Kłóciło się to z stosunkowo luźniejszą rozmową mającą wmówić, że przegrali bitwę, ale nie wojnę. Takie sprzeczne komunikaty wyrywały mnie z wczuwania się w głównego bohatera. Czułem spory dyskomfort, po pokazanym działaniu wymiaru sprawiedliwości.
Jednak był to największy problem jaki rzucił mi się w oczy. Nie znaczy, że nie było pomniejszych. Teraz jednak trochę pozytywów. Przede wszystkim atmosfera, przez sporą część filmu jest dość sielankowa. Kamerzysta operuje na obiektywie szerokokątnym z przebitkami z lotu ptaka. Znajdując się przez to dalej od wydarzeń drugorzędnych dało się złapać oddech i nabrać szerszej perspektywy (taki suchar).
Jednak w momencie kiedy spluwy wracały na pierwszy plan całość wraca na stare tory znanej formuły. Kamera pokazuje wszystko w taki sposób, aby nie sposób było źle zinterpretować intencji reżysera. Aktorzy w tym filmie dołożyli wszelkich starań, aby przekonać widzów do tego kim są. Jedynie Eastwood z swoim szczękościskiem wypada nieco gorzej.
Ale jako to? On?! A no, kiedy ma być twardzielem to jest. Pomimo już swojego wieku. Najzabawniejsze, że miał wtedy 53 lat, a wyglądał znacznie starzej. Najlepszych momentach kreacja Brudnego Harrego z tej części przypomniała mi jak grał w filmie Za garść dolarów. Dajcie znać w komentarzach, czy chcecie abym napisał o tym filmie.
W tym pędzie eksplozji i zniszczenia znalazł się czas na wątek miłosny. Z tego co się zorientowałem przyjęto go w sposób mieszany. Nie było to tragiczne, czy pokazane w żenujący sposób. Sądzę, że jego prezencja nie budziła na myśl Casanove mogącego uwodzić i porzucać. Do tego przyzwyczaił swoich fanów do bycia mścicielem.
W czasie kolejnych spraw, w których bierze udział pokazuje, że umie grać nieczysto. Użyje każdej sposobności, aby załatwić sprawę. Pokazano to naprawdę zgrabnie kiedy blefował na weselu. Wykorzystał prawo w zmyślny sposób. Nie będę zdradzał więcej, bo to jedna z lepszych sytuacji jaką pokazano.
Z racji czasu powstawania Nagłego zdarzenia to o czym napisze jest całkowitym zbiegiem okoliczności. Brudny Harry dostaje psa. Rozumiecie do czego zmierzam? Twardziel zabijscy bez zmrużenia oka i psina. Brakuje tylko hotelu i kuloodpornego garnituru i byłby komplet. W pewnym momencie jak pokazali zranionego pieszczoszka i Harry sięga po swoje słynne magnum to, aż zobaczyłem Johna Wicka z pierwszej części.
Wyniku zdarzeń z imprezy rodzinnej Harry zostaje wywalony gdzieś na prowincje. Od tego momentu zaczyna się część właściwa. Podzielono tą sekcje między mordercą, a śledztwem. Tutaj należy pochwalić scenarzystę za pokazanie czegoś więcej niż szaleńca odstrzeliwującego jaja facetom. Dodano backstory, w którym jasno pokazana motywacje działań.
W tej części filmu wszystko zaczyna się zagęszczać i brutalność coraz śmielej pokazuje swoje pazury. Generalnie tempo też jest o wiele szybsze i akcja nabiera kolorów. Jedynie w dwóch, trzech momentach postarano się o jakąś komiczną sytuacje. Jednak nie ma co się przy nich rozluźniać, bo potem zaczyna się poważny kaliber.
Najważniejsze jest to, że wszystko łączy się w pewną zgodną całość. Najwyżej można się doczepić tak zwanych fartownych sytuacji, w których przez przypadek bohaterowie wychodzą cało i zdrowo z niebezpiecznych wydarzeń. Ewentualnie dzieje się coś co zapobiegło oczywistej klapie.
Podsumowując, czy warto obejrzeć Nagłe zderzenie? Nie jest to doskonały obraz i ma swoje wady. Nie można mu jednak odmówić popisowych scen walki, czy świetnie udźwiękowionej broni robiącej spore wrażenie. Reżyser miał swoje odloty w trakcie. Jednak sadzę, że dałoby się przymknąć na to oko. Ocena końcowa 7/10.
Pora teraz na kolejny seans, czy się rzeczywiście wyróżni? Zobaczymy...
Zgadzam się, że w „Nagłym zderzeniu” widać balans między klasycznym twardzielem a bardziej rozbudowaną narracją z wątkami osobistymi. 7/10 wydaje się adekwatną oceną, zwłaszcza biorąc pod uwagę tempo i kilka nielogiczności fabularnych.
OdpowiedzUsuńTeraz w planie mam drugą część przygód Brudnego Harry'ego. Podobno najlepsza część. Będzie to interesujący seans.
UsuńTo część, która zebrała sporo dobrych opinii – nie tylko ze względu na fabułę, ale też na klimat i sposób pokazania postaci. Dobrze będzie sprawdzić, na ile te oceny są uzasadnione. Od dziś prowadzę dwa blogi: https://mrandrzejw.home.blog/ oraz nowy: https://mrandrzejw.blogspot.com/ :)
UsuńZmień ustawiania komentarzy. Nie pokazują się ;p
UsuńKino lat osiemdziesiątych, dziękuję że ogladasz :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, jest to najlepsza dekada dla kina akcji. Sporo tam wartościowych klasyków 😊
UsuńKolejny ciekawy wpis z sensacyjnej serii. A co do filmów wyreżyserowanych przez Eastwooda, to z tych, które widziałam, szczególnie cenię sobie "Rzekę tajemnic".
OdpowiedzUsuńDzięki 😄 starłem się. Warto sprawdzić ten film, o którym wspominasz. Zobaczyło by się jakie są różnice względem tego z posta.
UsuńNa pewno różnice w klimacie, bo "Rzeka tajemnic" jest dramatem kryminalnym. W każdym razie, polecam. :)
UsuńTo w takim razie trzeba obejrzeć. Trochę dramatu nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
UsuńUdanego seansu! :)
UsuńDzięki 😉
UsuńCykl o Brudnym Harrym ma swój klimat, swoje plusy i minusy, i tych drugich jest troszkę, ale odmówić mu klimatu i pewnej zadziorności, nie można.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą Clint Eastwood to już człowiek legenda, aktor mający na swoim koncie tyle filmów, nie tylko granych, ale i reżyserowanych, że trudno je zliczyć. I nie są to tylko akcyjniaki, choć tych jest zdecydowanie najwięcej ;)
Trudno się nie zgodzić. Jego twórczość znam głównie z western'ów, choć miałem okazję i inne produkcje obejrzeć. Początki miał skromne, ale pokazał jak ciężką pracą i sprytem potrafi otworzyć wszelakie drzwi do kariery.
UsuńNo i nie boi się pracy, nawet w podeszłym wieku. Ostatni wyreżyserowany przez niego film, a jest nim dramat "Przysięgły 2" trafił do kin w zeszłym roku. A to według wywiadu z aktorem i reżyserem nie ostatni jego film. Trzeba przyznać wyjątkowa siła jak na człowieka mającego 95 lat :)
UsuńTakich ludzi trudno nie szanować. Mógłby praktycznie siedzieć przy kominku i nic nie robić. Jednak dalej realizuje się jako aktor i reżyser. Ciekawe, czy nam się uda tak długo pisać blogi? 🥲
UsuńHehehe... szczerze wątpię bym mogła pisać aż tyle lat. Najpierw musiałabym przekroczyć barierę wieku, a wątpliwym jest przy moim zbyt szybkim życiu bym dożyła takiego wieku jak Clint ;)
UsuńPomarzyć zawsze można :D Nie wiadome są wyroki boskie :P
UsuńAno nie wiemy co los nam niesie. Może i dobrze, że tak jest ;) A pomarzyć oczywiście można, marzenia to coś czego nikt nam zabrać nie może :)
UsuńCoś w tym jest, marzeń zabrać nie może. A to właśnie one napędzają człowieka.
UsuńNie inaczej Piotrze. Marzenia to pożywka duszy ;)
UsuńŚwięta racja 😄
UsuńDużo filmów mnie ominęło... :P
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie, aby nadrobić zaległości 👍 Tytuły są zacne i warte zapoznania się z nimi. 😁
UsuńMam wrażenie, że Siła Magnum to lepsza marka. Kiedys oglądałem. Nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńZ tego co udało mi się dowiedzieć wstępnie z sieci. Ludzie jednoznacznie wskazują tą część za znaczenie lepszą.
UsuńZupełnie mnie ten fragment historii kina ominął ;(
OdpowiedzUsuńNa szczęście filmy z tamtych czasów dalej są dostępne. Wyciągam na wierzch te perełki. A może kogoś to zachęci do obejrzenia ich 😉
UsuńTo raczej klimaty mojego męża, a nie moje. Muszę zapytać się, czy zna
OdpowiedzUsuńWarto spróbować się przekonać do czegoś nowego, a może się spodoba 😃
UsuńJeśli się przekonam to mam naprawdę dużo do nadrobienia xD
OdpowiedzUsuńBiblioteka filmów z mienionego stulecia jest tak dużo, że zejdzie trochę. Jednak nie będzie to zmarnowany czas ; ]
Usuń