-
Recenzje
Tutaj znajdziecie posty dotyczące w których omawiam wszelakie gry wideo
-
Manga i anime
Jeśli chesz obejrzevć fajne anime i przeczytać interesującą mangę to zajrzyj tutaj
-
Filmy i seriale
Warto czasem zrobić sobie przerwę na dobre kino. W tym dziale opisuje swoje wrażenia z produkcji, które miałenm okazję obejrzeć
-
Publicystyka
Warto się czasem zastanowić nad róznymi tematami, czy to gier, a może jeszcze innymi w tym miejscu znajdziecie do jakich wniosków doszedłem
Recenzja Maou-jou de Oyasumi
Recenzja Tonikaku Kawaii Sezon 1
Recenzja No Guns Life Sezon 1
Recenzja Quanzhi Gaoshou Sezon 2
E-sport, gry sieciowe moby, multiki Fortnite (battle royale), ile tego jest? Człowiek nie będzie wstanie zliczyć. U nas jeszcze raczkuje, no może przesadziłem. Radzi sobie i to bardzo dobrze.

Recenzja Mario Kart 8
Recenzja retro Fahrenheit
Recenzja Lollipop Chainsaw
W czasach kiedy wszystkich można obrazić czymkolwiek. Jeden człowiek pokazał temu środkowy palec. A wtenczas bóg powiedział: k*rwa to jest dobre.
Lollipop
Chainsaw zostało stworzone przez nikogo innego jak samego Goichi Suda (Suda51). Produkcję
ogrywałem na Xbox 360, gra jest
również dostępna na Ps3, a więc bez
konsoli się nie obejdzie.
Coś jednak od samego
początku mówiło mi, że jakoś za japońska to gra. Ten humor rodem z anime lub ecchi.
Nie myliłem się sprawdziłem dopiero w necie kto był autorem (patrz drugi
akapit).
Lollipop
Chainsaw to z jednej strony zwykły slasher, ale jest tak jeśli
będzie się go analizować pod kątem rozgrywki. Jednak po dodani aspektów
wizualnych i innych nieszablonowych pomysłów mamy ostrą jazdę po bandzie. (No
dobrze są jeszcze lepsze, ale ta nada się na rozgrzewkę).
Na dodatek ma wielkie
„oczy” i nie tylko na tym można zawiesić oko. Z tego samego powodu feministki
mogą odpuścić sobie tą grę, bo dość często będzie walić seksizmem, (co pewnie
przyciągnie męską publikę).
Oczywiście na tym absurdy
się nie kończą. Akcja toczy się w San
Romero, hmm jakoś dziwnie znajome nazwisko. Chwila, a tak wielki artysta i
twórca horrorów o zombie. Jak widać nazwa zobowiązuję i w mieście zapanowała, a
jakże apokalipsa nieumarłych.
Na ich szczycie
znajdują się bossowie. Każdy z nich reprezentuję inny gatunek muzyczny od punk
rock, przez funk, metal po rock and roll. Walki z nimi nie są trudne.
Praktycznie jedzie się po nich jak po łysej kobyle.
Nie jest to złe, bo
można bardziej się skupić na ich kreacji i oryginalnych mechanikach, które się
nie powtarzają. Warto dodać, że są równie wygadani, a wiec uważajcie na ich
słowa. Może zaboleć…
Rozgrywka, jaka jest w slasherach,
każdy widzi. Szybka, dynamiczna i zawrotna. Tutaj mamy oczywiście to zapewnione
i wraz z postępami zdobywamy walutą wewnętrzną potrzebną do odblokowania skilli.
Tyle, że brońmy będą
pompony i tęczowa piła łańcuchowa to nie żart. Podstawowy atak, który jest pod
Y jest dość wolny, warto go używać już w połączeniu z innymi kombinacjami.
Długo nie będzie się na to czekać.
Piła wraz z rozwojem
daję dodatkowe opcje bojowe. Najlepszym przykładem jest zmiana w mobilnego gatlinga.
Przy tej okazji muszę wrzucić pierwszy kamyczek do ogródka twórców.
Automatyczne namierzanie działa dość kiepsko w momencie jak chce się trafić
konkretny cel.
Łatwo temu zaradzić i
wyłączyć tą opcję. Wtenczas upierdliwy zombie baseball polegający na zdobywanie
baz i eksterminacji konkurencji nabiera rumieńców. Jeśli chodzi o inne
dolegliwości to można wspomnieć kamerę, która rzekomo nie radzi sobie w ciasnych
pomieszczeniach.
Liczne mini gry jak
choćby baseball, czy koszykówka w której z góry był podany wynik jaki należało przebić
w określonym czasie. Nie zabraknie też nawiązań do Pac-Mana i innych retro gier z ubiegłego stulecia.
Istotną choć mało
ciekawą aktywnością będzie ratowanie kolegów ze szkoły. Jeśli się wam uda będą
nagradzać medalami. Jeśli nie, no to będzie jeszcze jeden truposz do odstrzału.
Warto jednak się do tego przyłożyć z dwóch powodów.
Co do sklepu można
zaopatrzyć się w rzeczy wymienione wyżej jak i przedmioty kosmetyczne np.
skiny. Możecie mi wierzyć dla każdego coś zbocz… dobrego się znajdzie, tak
właśnie. Dodatkowo będą tam piosenki do odblokowania, można samemu sobie je
ustawiać w playliście.
Tyle co do tematów
mechanikowo – rozgrywkowych. Czas na fabułę. Nie jest ona jakoś zawiła, czy
ambitna. Za to dość zakręcona i czuć, że nie miała być poważna. Nie obśmiewa
jakiś szablonów, ale stara się dać trochę radochy.
Nie próbujcie
odpowiadać na pytania co, czemu i dlaczego. W Lollipop Chainsaw nie ma za grosz logiki i w tym tkwi jej piękno. O
dziwo Nick stara się zachować
normalny punkt widzenia na bieżącą sytuacje, ale czy to ważne?
Same relację i wątek
miłosny jest oparty na dziele Szekspira. Podpowiedź to imię protagonistki. Czy
warto wnikać w ich relację? No cóż mamy tu skrzyżowanie typowej nastolatki
„idiotki” i sportowca szkolnego. Taki zestaw mówi sam za siebie. Co nie zmienia
faktu, że przyjemnie się słucha wymianę zdań pomiędzy nimi.
Podsumowując
Lollipop Chainsaw to produkcja na
zaledwie sześć godzin. Jeśli jednak komuś było mało można włączyć New game + i
walczyć w światowym rankingu, o ile ktoś
to jeszcze robi. Poziom trudności jest domyślnie prosty i tylko gdzie nigdzie
może zmusić do powtórek (patrz. Gry nas czas i qte). Fabularnie też niczego nie
brakuję jak na ten gatunek. Ocena końcowa 8/10 (jakbym wykupił skin bikini
dałbym więcej (śmiech).
Recenzja Vampyr
Mamy 1918 r. w Londynie panuje wszem i wobec hiszpanka. Wcielamy się w powracającego doktora Jonathan Reid z trzyletniej wojny.
Nazywam się Piotr
Salwa, ale znany bardziej jestem jako Bezimierz van Hellsing pogromca wampirów.
Brytania zjednoczona jest pod berłem George Frederick Ernest Alber.
Vampyr
to
cRPG osadzony w klimatach grozy i to bardzo sugestywnej. Świat ponury i
okrutny. Tutaj nikt nie pocieszy i poklepie po plecach. Potwory wszem i wobec
rządzą niepodzielnie w mieście, a ludzie ukryci są w wąskich dzielnicach. Skrywają
oni swoje jeszcze mroczniejsze sekrety.
Nie należy traktować
tego tytułu jako staro szkolnej produkcji, gdzie twórcy mieli wolną rękę i dość
kasy, aby wcielić w grę wszystko co chcą. Vampyr
to typowy segment budżetowy, co szybko zauważycie patrząc na oszczędne animacje
twarzy głównych bohaterów jak i pobocznych.
Protagonista jest
wampirem, czy też ekonem jak mówią o sobie nieśmiertelni. Żywią się oni krwią i
tu jest sedno sprawy. Jak sprawić, aby nie traktować żywicieli jako mobilne level boosty?
Trzeba nadać im głębi jakiej
nie zaoferuje nikt inny. O każdej napotkanej postaci niezależnej mógłbym
napisać notatkę biograficzną na co najmniej jedną stronę A4 i to lekką ręką. Gdybym
omówił ich wszystkich musiałbym poświęcić na to ok. 30 str.
Ma to być sposób,
abyśmy zastanowili się nad tym, czy na pewno chcemy kogoś zabić. Wszystkie
dzielnice i ludzie tam żyjący są niczym sieć pająka. Powiązania między nimi są
tak ścisłe, że można zwątpić.
Oczywiście możecie mieć
to gdzieś i pójść się napić na jednego. DONTNOD
przewidział to i stopniowo wraz z kampanią odblokowywał kolejne poziomy
hipnozy. Dzięki temu nie zepsujemy sobie gry, a także będzie więcej czasu na
zapoznanie się z tym co w grze jest dobre.
A co jeśli jednak
będzie się starali zbalansować tę „krwawą wagę”? Konsekwencje są naprawdę ciekawe!
Od strajków, po tajemnicze zniknięcia, które będą wywoływały „wydarzenia” na
mapie świata.
Rezultaty waszych
działań nie będą takie jak w Wiedźminie
3, a raczej jak w nadchodzącym Dying
Light 2, czyli środowiskowe. Otocznie będzie się zmieniać i nowi wrogowie
zaczną się pokazywać lub starzy zmutują się.
Fabuła jest równie
dobrze „związana” w głównym wątku, a decyzje jakie się tam podejmuje wypływają
zasadniczo na balas świata. Jeśli gra doczeka kontynuacji i będzie możliwość
importowania wyborów to będzie hit gwarantowany.
Przy misjach głównych
decyzje są wyraziste pod kątem tego co możemy zrobić z pokonanym wrogiem. Trafiłem nawet na parę perełek, które w 100% mnie usatysfakcjonowały, a dzieje się to dość
rzadko.
Przyszła pora na
doktora, (ale suchar). Walka jest dobra pod pewnym względami nawet lepsza od tych z Ac Origins. Trzeba nauczyć się ataków
przeciwników i wykazać się skillem. Nie miałem wrażenia, że uderzenie było
przypadkowe, a rzeczywistym trafieniem w ciało.
Problemem w walkach był
system namierzania. Każdego przeciwnika trzeba oznaczać, aby się do niego "przylepić". W przeciwnym wypadku to może trafi się go w dupę. Kamera dobrze
chodziła nawet w zamkniętych pomieszczeniach, a więc niema problemu. W
finałowej walce z bossem warto odpuścić przyczepianie się. Nie pisze czemu,
sami zobaczycie.
Szybko ucząc się skilli, które wam pasują będzie można dobrać odpowiedni zestaw pod własne potrzeby, jeśli coś nie
przypadnie do gustu zawsze jest opcja restartu w kryjówce. Będziecie korzystać z tego
chętnie. Wrażenia i sposób spostrzegania walki zmienia się zasadniczo.
Będziecie też korzystać
z dość pokaźnego arsenału broni, który da się ulepszać. Mamy do dyspozycji podstawową
formę craftingu. Po przez posiadane surowce podnosimy rangę i efekty jakie ma
wywołać ma broń. Więcej nie mam w tej kwestii do dodania.
Inną dość męczącą lub
charakterystyczną zagadką jest to, że trzeba znaleźć wejście do budynku, bo
główne w większości przypadków jest zamknięte. Nie będzie to spoilerem jak
napiszę, że tylna furtka to właściwa odpowiedź.
Nie zabrakło też
bardziej klasycznych błędów. Wrogowie potrafią utknąć w ścianie, obiekty się
przenikają itp. Ale mamy też coś w rodzaju cenzury przy przekleństwach. Chodzi o
to, że pewne słowa są nie wypowiadane. Były też i inne, ale nie miały żadnego
wpływu na rozgrywkę.
Podsumowując,
Vampyr jest grą dobrą, ale nie wybitną.
Sporo w niej ciekawych pomysłów jaki i soczystych kąsków o których warto
dyskutować. Każdy kto lubi posłuchać dobrej powieści powinien się
zainteresować. Tylko jak się skupi na historii to napisze pracę magisterską, a
nie recenzję. Ocena końcowa 7.5/10