Recenzja Vampyr

 Mamy 1918 r. w Londynie panuje wszem i wobec hiszpanka. Wcielamy się w powracającego doktora Jonathan Reid z trzyletniej wojny.

Nazywam się Piotr Salwa, ale znany bardziej jestem jako Bezimierz van Hellsing pogromca wampirów. Brytania zjednoczona jest pod berłem George Frederick Ernest Alber.

Mrok epidemii coraz mocniej zaciska się na Londynie? Sprawdźmy, czy DONTNOD poradzi sobie z tym wyzwaniem. Omawianą grę przeszedłem na Xbox One S. Można ją również ograć na pozostałych konsolach i PC z Win10.

Vampyr to cRPG osadzony w klimatach grozy i to bardzo sugestywnej. Świat ponury i okrutny. Tutaj nikt nie pocieszy i poklepie po plecach. Potwory wszem i wobec rządzą niepodzielnie w mieście, a ludzie ukryci są w wąskich dzielnicach. Skrywają oni swoje jeszcze mroczniejsze sekrety.

Nie należy traktować tego tytułu jako staro szkolnej produkcji, gdzie twórcy mieli wolną rękę i dość kasy, aby wcielić w grę wszystko co chcą. Vampyr to typowy segment budżetowy, co szybko zauważycie patrząc na oszczędne animacje twarzy głównych bohaterów jak i pobocznych.

Tytuł ten należy oceniać po przez pryzmat dość nietypowej mechaniki zdobywania poziomów. Nie zabraknie tu też tradycyjnej młócki mobów, czy zdań głównych i side q. Devowie wymyśli tu coś lepszego!

Protagonista jest wampirem, czy też ekonem jak mówią o sobie nieśmiertelni. Żywią się oni krwią i tu jest sedno sprawy. Jak sprawić, aby nie traktować żywicieli jako mobilne  level boosty?

Trzeba nadać im głębi jakiej nie zaoferuje nikt inny. O każdej napotkanej postaci niezależnej mógłbym napisać notatkę biograficzną na co najmniej jedną stronę A4 i to lekką ręką. Gdybym omówił ich wszystkich musiałbym poświęcić na to ok. 30 str.

Liczba dialogów jest naprawdę imponująca i warta wysłuchania. Jeśli jesteście nastawieni i przede wszystkim na tego typu aktywności to dobrze trafiliście. Nie zrobiono tego, aby zapchać jakoś te trzynaście godzin kampanii.

Ma to być sposób, abyśmy zastanowili się nad tym, czy na pewno chcemy kogoś zabić. Wszystkie dzielnice i ludzie tam żyjący są niczym sieć pająka. Powiązania między nimi są tak ścisłe, że można zwątpić.

Oczywiście możecie mieć to gdzieś i pójść się napić na jednego. DONTNOD przewidział to i stopniowo wraz z kampanią odblokowywał kolejne poziomy hipnozy. Dzięki temu nie zepsujemy sobie gry, a także będzie więcej czasu na zapoznanie się z tym co w grze jest dobre.

Skoro jestem jeszcze przy zdobywaniu poziomów. Trzeba pamiętać, aby pohamować pragnienie. Jeśli przekroczycie granicę wszyscy mieszkańcy giną, a na ich miejscach znajdziecie skale (wampiry niższe) i łowców.

A co jeśli jednak będzie się starali zbalansować tę „krwawą wagę”? Konsekwencje są naprawdę ciekawe! Od strajków, po tajemnicze zniknięcia, które będą wywoływały „wydarzenia” na mapie świata.

Rezultaty waszych działań nie będą takie jak w Wiedźminie 3, a raczej jak w nadchodzącym Dying Light 2, czyli środowiskowe. Otocznie będzie się zmieniać i nowi wrogowie zaczną się pokazywać lub starzy zmutują się.

Czyni to główny wątek dość liniowym, a wpływ na jego koniec będzie miało ile dzielnic przetrwało. Wewnętrzne historie są naprawdę dobrze zaprojektowane i wartę uwagi. Wiele postaci, które się spotka ma coś do ukrycia i warto się dowiedzieć co robią. Oczywiście wykorzysta się do tego „umiejętności szpiegowskie”.

Fabuła jest równie dobrze „związana” w głównym wątku, a decyzje jakie się tam podejmuje wypływają zasadniczo na balas świata. Jeśli gra doczeka kontynuacji i będzie możliwość importowania wyborów to będzie hit gwarantowany.

Przy misjach głównych decyzje są wyraziste pod kątem tego co możemy zrobić z pokonanym wrogiem. Trafiłem nawet na parę perełek, które w 100% mnie usatysfakcjonowały, a dzieje się to dość rzadko.

Niestety są też i takie momenty, że na jedno wychodzi. Nie ma nawet jednej różnicy w danej scenie, ale jak wspominałem na początku nie mamy tu gry 3a. Dlatego jestem wstanie to wybaczyć.

Przyszła pora na doktora, (ale suchar). Walka jest dobra pod pewnym względami nawet lepsza od tych z Ac Origins. Trzeba nauczyć się ataków przeciwników i wykazać się skillem. Nie miałem wrażenia, że uderzenie było przypadkowe, a rzeczywistym trafieniem w ciało.

Problemem w walkach był system namierzania. Każdego przeciwnika trzeba oznaczać, aby się do niego "przylepić". W przeciwnym wypadku to może trafi się go w dupę. Kamera dobrze chodziła nawet w zamkniętych pomieszczeniach, a więc niema problemu. W finałowej walce z bossem warto odpuścić przyczepianie się. Nie pisze czemu, sami zobaczycie.

Wraz z kolejnymi nowymi atakami zaczniecie odczuwać rozwój, a moby staną się coraz łatwiejsze. Z początkowych „przeszkód” zrobią się nich „apteczki” i ładowarki mocy. Dzięki temu nie będziecie się nimi nudzić.

Szybko ucząc się skilli, które wam pasują będzie można dobrać odpowiedni zestaw pod własne potrzeby, jeśli coś nie przypadnie do gustu zawsze jest opcja restartu w kryjówce. Będziecie korzystać z tego chętnie. Wrażenia i sposób spostrzegania walki zmienia się zasadniczo.

Będziecie też korzystać z dość pokaźnego arsenału broni, który da się ulepszać. Mamy do dyspozycji podstawową formę craftingu. Po przez posiadane surowce podnosimy rangę i efekty jakie ma wywołać ma broń. Więcej nie mam w tej kwestii do dodania.

Największą bolączką Vampyr jest backtracking. Patrzenie co chwila na mapę jest tu normą, chyba, że się dobrze orientujecie w terenie. Warto dokładnie przyglądać poszczególnym ścieżką. Skrótów nie brakuje, ale łączą się one często z kryjówkami rozsianymi po mieście.

Inną dość męczącą lub charakterystyczną zagadką jest to, że trzeba znaleźć wejście do budynku, bo główne w większości przypadków jest zamknięte. Nie będzie to spoilerem jak napiszę, że tylna furtka to właściwa odpowiedź.

Nie zabrakło też bardziej klasycznych błędów. Wrogowie potrafią utknąć w ścianie, obiekty się przenikają itp. Ale mamy też coś w rodzaju cenzury przy przekleństwach. Chodzi o to, że pewne słowa są nie wypowiadane. Były też i inne, ale nie miały żadnego wpływu na rozgrywkę.

Ostatnim dziwnym zjawiskiem było pojawianie się w losowych momentach komunikatu wczytywania się. Nie chodziło o przechodzenie do innej lokacji. Mogło się to dosłownie wydarzyć w każdej chwili. Trudno mi powiedzieć, czy to kwestia portu na konsole, czy coś więcej.

Podsumowując, Vampyr jest grą dobrą, ale nie wybitną. Sporo w niej ciekawych pomysłów jaki i soczystych kąsków o których warto dyskutować. Każdy kto lubi posłuchać dobrej powieści powinien się zainteresować. Tylko jak się skupi na historii to napisze pracę magisterską, a nie recenzję. Ocena końcowa 7.5/10  

Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę wrócić do gry w ,,Vampyra", ponieważ wstrzymałam się na rzecz gry z kolegą w ,,A Way Out". A teraz jeszcze ciupię w ,,Guild Wars 2'. Jednak nie odpuszczę sobie tak rozbudowanej fabuły, o której wspominasz w powyższej recenzji :D Na początku gry również rzuciło mi się w oczy ograniczone mimiki twarzy. Nie sądziłam, że aż taki będzie wpływ moich wyborów. Dobrze o tym wiedzieć ;) I faktycznie teraz widzę, jak porządnie opisać występującą rozgrywkę w grze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonany, że z większym budżetem zrobiliby więcej. Ale i tak jest dobrze. Wystarczyło dodać szybką podróż i gra trochę by zyskała na tym.

      Usuń
  2. Dawno nie było "komentarzy" od was.

    OdpowiedzUsuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania