Recenzja Metro Exodus: Sam's Story

Opóźniony tekst, ale jest. Niezależnie kiedy go czytacie, czy w sobotę wieczór, a może w niedzielny poranek serdecznie przepraszam i dziękuje za cierpliwość :D

Na pierwszy ogień idzie Sam Story to dlc jest bezpośrednią kontynuacją podstawki Metro Exodus. Pierwsze minuty to prawdziwe tsunami klimatyczne i chęć zobaczenie wszystkiego co gra ma do zaoferowania.


Po chwili, może ciut później rzuca się się w oczy zastosowania czegoś podobnego do rybiego oka. Nie jest to widoczne, aż tak jak na pierwszych odsłonach Harrego Pottera na Ps1, ale wrażenie jest naprawdę zauważalne.

Fabularnie nie jest najgorzej. W sumie cały ten dostatek to jedno wielkie zadanie, które prowadziło mnie do SPOILER łodzi podwodnej z antagonistami. Nie będzie to niczym nadzwyczajnym jak dodam, że chodzi o zdobycie paliwa do tej „przepustki” do domu.

Twórcy Metra pokazali pewna przykra prawdę o człowieku. Ludzie, ludzie się nigdy nie zmieniają. Wędrując po świecie nie miałem okazji na jakąś dużą interakcje z bohaterami niezależnymi. Wszelkie półotwarte lokacje były zalane, co skutecznie utrudniało zwiedzanie. Natomiast nowa atrakcja, o której napisze później dopełniało dzieła.


W kwestiach fabularnych też zaliczyłem parę niezapomnianych momentów. Lokalni też wiedzą jak się zabawić. Jednak przez większość czasu będzie to tylko eksplorowanie i słuchanie co bandyci mają do powiedzenia. Jak się ktoś uprze można zrobić parę misji pobocznych typu fedex, lecz zalane miasto skutecznie zniechęca od tego.

W przypadku jednego z zadań fabularnych wyraźnie devowie zachęcają do zwiedzenia paru miejsc, gdzie może się znajdować cel. Jeśli ktoś chce to od razu zacznie misje, a inny mogą chcieć postać przed drzwiami. Cokolwiek się wybierze to nie ma znaczenia. Trasa prowadząca do tych punktów jest skopana.

Ale, jak to możliwe? Zapyta ktoś, a no tak jest, bo płynąc kierując się tylko „rzeką” trafi się na 100% do celu. Czy to nie jest cudowne, to po cholerę te opcjonalne wybory dali? Jak już się zejdzie na ląd to trzeba się zmierzyć z bandziorami. Si jest w tym dlc mocno ogłupione. Npc cierpliwie czekają na łaskę lub nie łaskę gracza. Jak się ukryłem z kontenerem na śmieci to już praktycznie nie wiedzieli, gdzie szukać.


Podobnie było w budynkach. Chodzili sobie grzecznie i informowali głośno i wyraźnie co robią. Miło z ich strony. Skoro jestem już przy nasłuchiwaniu. Dalej występuje problem z napisami. O ile słychać co mówią to napisy już się nie raczą wyświetlać. Ciekawostka jest, że nie ma przymusu robić masakry można ich ogłuszyć.

Raz tylko spotkałem się z sytuacja kiedy jeden z nich rzuca broń i się podaje. Brzmi znajomo? Tym razem nie czeka zabawa w kata i złe zakończenie, jeśli się zacznie wybijać bezbronnych. Kolejna mechaniką z spaniem początkowo nie było. Już myślałem, a może się to nie przyjęło i odgórnie dadzą jakąś liczbę potworów i ludzi niezależnie od pory dnia?

Okazało się całkiem inaczej, bo dopiero dość długim czasie miejsca w których dało się zrobić lulu pokazały się z powrotem. Wrócę jeszcze do wątku z decyzjami, występują one tutaj w pewnej szczątkowej formie. Polegają one na przeciśnięciu krzyżaka i zobaczeniu co się stanie. W jednym momencie jest nawet... wybuchowo (dla formalności dwa razy).


Główną zmianą jaką wprowadzili był sztorm. To nic innego jak radioaktywny deszcz zabijający w parę sekund. Osobiście nie odczułem tej nowości jako coś w rodzaju przełomu, czy elementu wpływającego zasadniczo na całą rozgrywkę. Należy to odbierać jako element, który urozmaica wędrówkę po Władywostoku.

Nie zabrakło też nagłych wydarzeń, a raczej wydarzenia, gdzie zgraja bandziorów rzuca się między dwoma budynkami na Sama. Wspominam o tym tylko dlatego, że jest to jedyny moment kiedy ich tam nie ma przez cały czas, a pojawiają się, gdy się podejdzie odpowiednio blisko. Do kulminacyjnego miejsca da się podejść z dwóch stron i jak się człowiek schowa widzi się jak z miejsca w którym nikogo nie było pojawiają się właśnie oni. Po co to?

Nie zabrakło też walki z bossami. Aby ocenić to jak trzeba należy wziąć dwie rzeczy pod uwagę. Kiedy się tam trafi w pierwszym przypadku jest to całkowicie zależne od własnej decyzji. Druga rzeczą jest sam wachlarz umiejętności wroga. Jeśli czytaliście mój tekst o podstawce tutaj to wiecie już wszystko. Nic się nie zmieniło w tej kwestii.


Zostając jeszcze przy mobach. Mutanty jakie zamieszkujące zniszczone miasto potrafią niekiedy dać w kość. Zaliczyłem moment, gdzie już po tych kilku godzinach miałem dość. Zapisałem stan i wyłączyłem Ps5. Przy nowej sesji zauważyłem brak paru przeciwników. Czy to rodzaj systemy wsparcia jak w Dead Island?

O grafice nie będę pisał, bo jest to ten sam silnik, te sam poziom i nic się nie zmieniło. Istotniejsza sprawą były pewne bolączki projektowe w przed ostatniej miejscówce. Jest to trochę ironiczne jak zmieszano tam realizm z fikcją. Jakiś geniusz postanowił dodać nieco wiarygodności w kwestii technicznych,

Uszkodzenie maski ochronnej było równoznaczne z zgonem. Dziwnym trafem ta zasada nie działa jak już wracałem z powrotem. Pies trącał, że wciąż człowiek jest w tych samych podziemiach. Inną rzeczą do której podeszli swobodnie jest działanie elektroniki. Wszystko działało, a promieniowanie radioaktywne nie miało najmniejszego znaczenia. Przypomnę tylko jak oczyszczano reaktor 4 w Prypeci sprowadzane jokery z Niemiec nie dawały rady i szybko padały. Taki tyci szczegół.


Sam finał Historii Sama to jest najmocniejszą cześć w czasie, której się naprawdę świetnie bawiłem. Amo było pod dostatkiem i można było się wreszcie porządnie się wyszaleć. Teraz sobie przypomniałem jak znowu wykorzystano trik z teleportującymi się bandytami. Naprawdę ułańską mieli fantazje.

A teraz przyszła pora na wszystko to co zapotniałem lub nie pasowało wyżej. Sam dostaje gadżet dzięki, któremu będzie można znajdować ważne rzeczy do craftingu itp. Nawet nie włączajcie opcji dźwięku w padzie. Będzie to ryczało jak krowa na pastwisku. Szybko obrzydzi z korzystania. Kolejna rzeczą będzie stan techniczny. Poszło całkiem dobrze, jedynie raz trafiłem na lewitujący przedmiot i udało się przeskoczyć przez ścianę.

Podsumowujmy Sam Story to jest naprawdę przeciętny dodatek i nic więcej. Czuć było wszelkie ograniczenia i cięcia kosztów. Rozumiem intencje twórców z tym zalaniem miasta, ale nie zmienia to faktu, że nie było czego zwiedzać. Magia polegająca, a odnajdywaniu czegoś interesującego praktycznie znikła. Nie było tragedii, ale nie mógłbym postawić tego na równi z podstawką. Ocena końcowa 6.5/10.

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania