Recenzje Assassin's Creed IV: Black Flag

Ahoj przygodo! Ruszamy na Karaiby, gdzie obławi się kto żyw! Tym razem cofniemy się do starszej epoki, kiedy to piraci rządzili i dzieli na morzach. Na szczęcie historia będzie znacznie poważniejsza. Tak więc, żagle na maszt i płyniemy tam, gdzie nas oczy poniosą. 


Zimo, gdzie jesteś? Co mówisz, jedziesz na emigracje za zarobkiem? To się dobrze składa, ruszamy w takim razie do Nassau, gdzie rozgrywa się akcja Assassin's Creed IV: Black Flag wydane przez Ubisoft w 2013 r. Powiem wam szczerze, że brakowało mi produkcji, która stawia na poważne historie. Seria Assassin's Creed dostała w tej części wiatr w żagle, z powodu dania możliwości bawienia się statkami, a także wcielenia się w pirata. Rozpocznijmy więc tę morską historię. Polejcie rumu i słuchajcie, co mam wam do powiedzenia!

Nie dłużej niż 2 lata.


Czwarta część serii poszła w tango z ludzkimi tragediami, takimi jak porzucenie, czy śmierć bliskich. Z bohaterami, z którymi dano mi obcować przez parę godzin, naprawdę się zżyłem i gdybym mógł wyruszyć w morze, zabrałbym ich jako swoją załogę. Na kwatermistrza mianowałbym od razu Adéwalé, natomiast Czarnobrody pewnie zacząłby opowiadać historie, którymi nikt by nie pogardził, bo krasomówcą to on był wspaniałym, jak na pirackie standardy. Gdyby Assassin's Creed IV był filmem to dałbym mu bez wahania 8/10 i przekonał każdego, że warto dać taką ocenę. Czemu tak twierdzę? Zaraz rozszerzę moją wypowiedź unikając oczywiście spojlerów. Na początku widzimy pewnego siebie człowieka, czyli nikogo innego, jak Edwarda Kenway. Pierwsze skojarzenie, które przyszło mi po godzinie, może dwóch, że to Ezio Auditore w nowych szatach. Jednakże Ed przedstawił się jako bardziej zahartowany w boju człowiek. Promieniał swoją charyzmą i przekonaniem o słuszności swych działań. Życie jednak miało wobec niego inne plany, rzucając go w wir wydarzeń, które przerosły jego oczekiwania. Dowiedział się on o czymś, co mogło dać mu bogactwo godne królów i bez wahania ruszył w kilkuletnią podróż. W ciągu tego czasu był świadkiem dramatycznych wydarzeń, w których musiał  podejmować trudne decyzje. Wraz z upływem czasu i po naprawdę ciekawych zwrotach akcji nabrał pokory i zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Dzięki temu postanowił naprawić całe zło jakiego się dopuścił. O zakończeniu nie napiszę, bo zepsułoby to zabawę tym, którzy nie grali.


Nie dziurawcie mi statku!    

Przejdźmy teraz do rozgrywki, z którą nie jest już tak różowo. Tę część możemy podzielić na walkę na lądzie i bitwy morskie. Zacznijmy wpierw od tego co znamy najlepiej z serii AC. Misje polegające na śledzeniu są naprawdę źle wykonane, ponieważ nie dają najmniejszej swobody działania. Polega to na tym, że nie możemy spuścić z oczu naszego celu, choć sama gra zachęca do oznaczania postaci za pomocą assassinskiego szóstego zmysłu. Dla tych co nie grali wyjaśnię, że chodzi o to, że osoba śledzona świeci się nam na żółto i widzimy ją na wskroś przez budynki. Niestety wystarczy się odwrócić od śledzonego, a system stwierdza, że zgubiliśmy cel i daje nam 20 sekund, aby go odnaleźć. Kolejną niedogodnością z jaką się zetknąłem są zwierzęta, które nas atakują i musimy w odpowiednim czasie obowiązkowo wykonać quick time event. Niby nic, a jednak drażni. Podobna sytuacja jest na morzu, gdy przyszło mi stanąć za sterem Kawki. Misje jakie będziemy tam wykonywać są dość zbliżone do tych lądowych. Tutaj też nam przyjdzie pobawić się w podążanie za celem, ale na szczęście jest to nawet przyjemne, bo wyżej wspomniane przeze mnie mechaniki tutaj nie działają. Na morzu funkcjonują za to inne i warto poświęcić tym nowościom parę słów. 

Na samym początku mamy pływającą "łupinę", którą stopniowo możemy ulepszać pod kątem uzbrojenia, jak i wyglądu. W poprzednich częściach AC, gdy chcieliśmy coś stworzyć lub ulepszyć wystarczyło znaleźć odpowiedniego Npc. W tej części dochodzi do tego kolejny element, są to surowce takie jak: drewno, metal, itp. Ok, teraz etap drugi, skąd wziąć potrzebne nam rzeczy? Oczywiście z przewożących je statków. Nasi przeciwnicy będą dzielić się ze względu na swój poziom. Na wstępie będziemy polować na szkunery. Sama potyczka składa się z dwóch etapów, najpierw musimy pokonać wroga, a gdy tylko to zrobimy możemy dokonać abordażu. Zależnie od rangi danej jednostki trzeba będzie spełnić różne warunki. Na samym początku jest to wybicie pięciu członków załogi. Gdy  tylko się z tym uporamy możemy zdecydować się na inne rzeczy, np. naprawić nasz statek lub odesłać towar z galerą do bazy. Jest też druga opcja, zamiast abordażu możemy zatopić nawę. Wiąże się to z utratą połowy ładunku. Kolejną atrakcją są twierdze, z których wystrzały armatnie są w stanie nas dosięgnąć  na odległość 600 metrów. Nie jest to łatwa przeszkoda do pokonania, a będziemy musieli się z nią mordować, aż trzy razy. Nie liczę tych "spotkań", kiedy tylko mijamy takie miejsca po drodze. Całą grę możemy przejść bez większych ulepszeń, wymaga to jednak cierpliwości i wytrwałości, ale da się to wykonać.


Absurdy jak się patrzy!

Nim przejdę do podsumowania wspomnę, o błędach natury technicznej i głupocie Si. Mimo że gra ma już pięć lat, wciąż cierpi na pewne błędy, które co prawda nie są uciążliwe, lecz jednak występują. Zacznijmy od mogących się kojarzyć z padaczką trzepotem ciał pokonanych wrogów. Jest to nic innego, jak błąd w odczycie kolizji obiektów. Innym błędem były lewitujące, bądź "stojące" obiekty, jak na przykład szabla, której rękojeść wbiła się w mur. Zostawiłem sobie jeden rarytas na koniec. W czasie kolejnej z bitew, w której miałem zdobyć statek o wdzięcznej nazwie Księżniczka, należący do kampanii afrykańskiej, trafiłem na ciekawą usterkę. W czasie pierwszych nieudanych prób walczyłem jedynie z Księżniczką, natomiast pozostałe statki nie wtrącały się do potyczki. Po którejś z rzędu nieudanej próbie, nagle ruszyły do walki w obronie Księżniczki, co wywołało moje szczere oburzenie. Kolejnym błędem była śmieszna pomyłka skryptu, którą wykorzystałem na swoją korzyść. Gdy czekałem w ukryciu na przeciwnika, mogłem go szybko wykończyć. Niby wszystko zgodne z zasadami AC, gdyby nie to, że przeciwnik został pokonany w tym ataku ze zbyt dużej odległości. A teraz co nieco o głupocie Npc. W trakcie całej kampanii spotkamy kilka typów wrogów, którzy różnią się głównie swoim uzbrojeniem. Łączącą ich wszystkich cechą jest bardzo szybka, jeśli nie natychmiastowa utrata zainteresowania naszą osobą. Ba, oni potrafią nawet zignorować skrytobójstwo zakończone wciągnięciem w krzaki jednego z nich. Jednak moim "ulubionym" momentem była sytuacja, gdy Npc sam wlazł w bombę, którą rzucił. A teraz podsumowanie.  



Czy warto kupić Assassin's Creed IV? Jest to dość trudne pytanie, lecz powiem, że tak. Dla samej historii się to opłaca. Koniec końców mimo swoich lat, ta właśnie część zachowała wszystko co najlepsze z AC II
Udostępnij:

8 komentarzy:

  1. Recenzja niestety nie pokazuje realnego wyglądu gry, nietrafione porównania z całą serią, a także zbyt mało treściwie. Wiele jeszcze masz do poprawy, ale wszystko da się zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem otwarty na poprawę. Czy mógłbyś wypunktować dlaczego moje porównania z całą serią są według Ciebie nietrafione i co należałoby jeszcze dodać, aby było treściwie?

      Usuń
    2. dla mnie spoko
      nie zgadzam się z poniższym komentarzem
      treściuwie napisane i tak, że zachęca do kontynuacji czytania

      Usuń
    3. Dzięki za te słowa. będę się starał pisać co raz lepsze teksty ;D

      Usuń
    4. Subiektywność wylewa się z ekranu. Recenzentem to Ty nie będziesz.

      Usuń
    5. Twój komentarz też jest subiektywny, bo samo stwierdzenie, że się jest obiektywnym też może nie być prawdą.

      Usuń
  2. Heja, jak dla mnie recenzja bardzo ciekawa. Stanowczo zachęca do gry. Nie wiem Anonymous co rozumiesz przez realny wygląd gry, a w poprzednie części nie miałem okazji grać, ale dowiedziałem się wszystkiego, co jest mi potrzebne. Osobiście lubię wiedzieć, jaka opowieść buduje całą grę i na co mam zwracać uwagę. Realny wygląd? Przekonam się, jak zacznę grać:) Pozdrawiam. Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Cieszy mnie taka aktywność pod moją recenzją.

      Usuń

Translate

Czytelnicy

Wyświetlania